
Wieki nie robiłam wpisów łączonych o książkach. W końcu nadeszła pora – mam ochotę coś napisać, a nad głową warczą i huczą mi stolarze montujący półki i szafę, nie ma więc warunków do dłuższych refleksji 😉 Do dzieła!
*****
„Zanim się pojawiłeś” – Jojo Moyes
Lou Clark traci pracę. Wydawałoby się, że młoda kobieta szybko znajdzie inną alternatywę, ale w miasteczku takim, jak jej, to nie jest wcale takie oczywiste. Nagle pojawi się opcja bycia opiekunką młodego, bogatego bankiera, którego dwa lata wcześniej wypadek motocyklowy pozbawił możliwości chodzenia. I nie tylko…
Czytadło, ale czytadło takie, które wciąga, porusza, bawi i generalnie dostarcza czytelnikowi masę czytelniczej frajdy. Lou jest wkurzająca, ale jednocześnie całkiem urocza, jej bezczelność i gapowatość potrafi bawić. Z kolei Will byłby denerwujący, gdyby nie fakt, że potrafię sobie wyobrazić taki system obronny w reakcji na utratę życia, bo tak można traktować jego sytuację. Z aktywnej, odnoszącej sukcesy osoby zmienił się prawie że w – przysłowiowe – warzywo. Najpierw podboje, rozrywki i sporty sporty ekstremalne, a potem całe dnie gapienia się z wózka lub łóżka w to co akurat jest naprzeciwko. Straszna wizja. Jednakże ciągle nie potrafię się pogodzić z zakończeniem książki. Widzę, że jest dobre, literacko lepsze niż alternatywy, ale i tak się z nim nie zgadzam. A książkę polecam tym, którzy szukają rozrywki na przyzwoitym poziomie. Ja z chęcią sprawdzę, co autorka wymyśliła jako kontynuację!
„Samolot bez niej” – Michel Bussi
Katastrofa samolotowa, w której giną wszyscy oprócz trzymiesięcznego niemowlęcia. Tragedia setek osób, jednakże bliscy zmarłych chociaż mają pewność, że oni nie żyją. A co z dzieckiem? Okazuje się, że na pokładzie były dwie dziewczynki w tym wieku, jej tożsamość jest więc niejednoznaczna. Lyse-Rose czy Emilie? Dwie rodziny zaczynają walkę o – jak sądzą – dziecko z ich krwi. Z jednej strony bogaci i wpływowi, z drugiej stroni biedni i wzbudzający litość. Jedni regularnie zrażają do siebie opinię publiczną, z drugimi wielu z obserwatorów potrafi się identyfikować. A między nimi skład orzekający o tym, kim jest dziecko. Straszna wizja! Osiemnaście lat później detektyw, którego wynajęła bogata rodzina nagle wpada na ślad, który zmienia wszystko. Pada jednak ofiarą morderstwa, zostaje po nim tylko pamiętnik, w którym przez lata spisywał wszystkie ślady.
Czytelnicy zostają wciągnięci w rozgrywkę między rodzinami, w poszukiwania mające na celu poznanie prawdy, poznają lata przedziwnej gry i tak de facto wielkiej męki psychicznej, którą zafundowała obu rodzinom niepewność, co do prawdziwej tożsamości dziewczynki. Krok po kroku śledzimy losy Ważki (jak została nazwana mała), jednak aż do samego końca nic nie jest jasne, następuje wiele zwrotów akcji, a na dodatek czytelnik cały czas może zastanawiać się, czy przypadkiem ktoś jednak nie manipuluje zaangażowanymi w sprawę osobami. „Samolot bez niej” to powieść bardzo wciągająca, angażująca. Czy tego chcemy, czy też nie coraz trudniej jest się od niej oderwać, zastanawiamy się, co też jeszcze będzie na nas czekać dalej. Widzę pewne niedociągnięcia (pomijając już sam fakt takiej a nie innej fabuły), jednak nie zmienia to tego, że wsiąkłam w tę historię po uszy i z chęcią sięgnę po inne książki tego autora.
„Japoński kochanek” – Isabel Allende
Alma Belasco, bogata dama z dobrego domu postanawia zamieszkać w domu spokojnej starości. Trzyma się na uboczu, jednak powoli zaprzyjaźnia się z młodą pracownicą – Iriną Bazili. Irina (wraz z Sethem, wnukiem Almy) są coraz bardziej zaintrygowani przeszłością nietypowej staruszki, zaintrygowani tajemniczym japońskim kochankiem przewijającym się w życiu Almy, próbują dojść do prawdy i poznać przeszłość starszej pani. A przeszłość ta jest bogata i interesująca…
Jest to opowieść słodko-gorzka, pełna z jednej strony melancholii, a z drugiej – głębokich uczuć. To ciekawa podroż przez kilkadziesiąt lat historii jednostek oraz kraju. To, co działo się przez kilkadziesiąt lat XX wieku w Stanach Zjednoczonych jest większości z nas nieznane, myślę, że wielu z nas z zainteresowaniem będzie czytać np. o losach Japończyków po II Wojnie Światowej. A generalnie powieść Allende jest snuta niespiesznie, delikatnie, czuć kunszt autorki. Losy bohaterów przeplatają się bardzo umiejętnie, napięcie jest dawkowane, tajemnice odsłaniane tak, by wciągać czytelnika coraz bardziej w fabułę. Lubię jej książki, mimo że nie jest to najlepsza z przeczytanych przeze mnie powieści Allende, to i tak autorka trzyma poziom, czytanie jest przyjemnością, docenia się język i umiejętności autorki.
*****
To byłoby na tyle. Zaczyna mnie już boleć głowa od tych hałasów, ale trudno, chce się mieć meble, to się cierpi 😉 A na razie uciekam od komputera, miłego weekendu!