Piękny sen o wolności – musical „1989”

Istnieje musical, na który od dnia premiery bilety znikają w takim tempie, że przez pół roku nie zdołałam kupić ani jednego. I o którym słychać tylko pozytywne opinie, przynajmniej w mojej bańce. Tak, macie rację, chodzi o „1989”, koprodukcję Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie oraz Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego.

Pomysł opowiedzenia historii transformacji, walki „Solidarności” z systemem w musicalowych ramach, na dodatek z muzyką hip-hopową i rapem, wydawał się mocno karkołomny. Postanowiłam jednak zaufać opiniom zachwyconych znajomych i spróbować – to była jedna z najlepszych decyzji mojego teatralnego życia!

Twórcy – wybierając taki temat i takich bohaterów – dotykają czułych miejsc w naszej współczesnej mitologii. Przemiana Polski lat 80. i 90., walka o demokrację, historie Wałęsów, Kuroniów, Frasyniuków, to wszystko tematy, na które powstało już tyle możliwych narracji, że coraz łatwiej się wśród nich pogubić. Starają się być jak najbardziej obiektywni. Chwała im wielka za również za to, że nie ulegli „modzie” na budowanie dalszych podziałów w społeczeństwie. Nie ma tu granitowych pomników, ludzi z marmuru, świętych. Są zwykli ludzie, których los i przypadek postawił w tym miejscu i w tym czasie, którzy chcą zmian, ale także się ich boją, nie potrafią (bo skąd?) przewidzieć, co one przyniosą, czy warto poświęcać życie, czas, rodziny zdrowie, by próbować zmienić świat. Bo czy będzie to faktycznie dobra zmiana? Szczególnie, że sami między sobą nie do końca potrafią się dogadać, różnie postrzegają cele i kierunki działania, jak wspólnie zmieniać rzeczywistość w takiej sytuacji?

Świetnym pomysłem jest przeplatanie „wielkiej i małej historii”. Mamy okazję towarzyszyć bohaterom w strajkach, porozumieniach sierpniowych, stanie wojennym, prześladowaniach i aresztowaniach, internowaniu, odbieraniu Pokojowej Nagrody Nobla przez Danutę Wałęsę, rozmowach między komunistami a liderami „Solidarności”, Okrągłym Stole, aż do wyborów parlamentarnych w 1989 – to ta wielka historia. A ta mała? Losy rodzin trzech przywódców, a także niektórych ich współpracowników (np. Henryki Krzywonos czy Anny Walentynowicz). Opowieść o tym, jak wiele musieli poświęcić, by można było zrealizować wielkie plany. Te godziny wyczekiwania, strachu, to nachodzenie przez służby i milicję, ta wieczna niepewność, ale także wręcz utrata zdrowia czy życia. Śmiem wręcz postawić tezę, że części dzieci te lata zafundowały traumę… O tym też trzeba pamiętać, że nie każdy miał wybór, niektórzy uczestniczyli w tym wszystkim ze względu na decyzje bliskich osób. I nie, nie chcę teraz zarzucać, że była to walka niepotrzebna, kompletnie nie mam takiej tezy, ten spektakl jednak wzbudził we mnie refleksję także tego typu, jak wielkie były koszty, które ponosiły zaangażowane osoby i ich bliscy? Czy było warto mogą ocenić tylko oni sami, nie ja. Momenty, które znamy z mediów i lekcji historii ożywają dzięki temu, zyskują dodatkowy wymiar, bliższy każdemu z nas.

Zachwyciło mnie to, że jest to spektakl mocno skupiony na kobietach i ich roli w tych wydarzeniach. Nie przypominam sobie, by w szkole jakoś szczególnie mocno uczono mnie o tym, jak wiele kobiet uczestniczyło w tych wydarzeniach. Owszem, mówiono coś o Walentynowicz czy Krzywonos), ale już fakt, że wśród członków Solidarności połowa to były kobiety był mi zupełnie nieznany. A to one – jak doczytałam po spektaklu – już przed 1980 rokiem współtworzyły nielegalne Wolne Związki Zawodowe i współorganizowały strajk w Stoczni Gdańskiej. Nie słyszałam o internowaniu kobiet w Gołdapi i Darłówku, a przecież było to łącznie prawie 400 kobiet! Nie mówiło się też o kosztach takich, jak poronienie dziecka po pobiciu przez służby (Henryka Krzywonos), chorobach fizycznych czy psychicznych, które je dotykały. Do niedawna nie istniały w ogóle jako bohaterki tamtych czasów, najwyższa pora na to, by to się zmieniło! Wspaniale to podtrzymywanie świata na barkach, by mężczyźni mogli walczyć o inne życie pokazał utwór „Danuta odbiera Nobla”, nie dziwię się kompletnie, że spotkał się z tak gorącym przyjęciem publiczności!

Wielka w tym zasługa aktorek, które grają bohaterki. Magdalena Osińska (Gaja Kuroń), Katarzyna Zawiślak-Dolny (Krystyna Frasyniuk), Karolina Kazoń (Danuta Wałęsowa), Małgorzata Majerska (Anna Walentynowicz) oraz Dominika Feiglewicz (Hendryka Krzywonos) grają porywająco, charyzmatycznie, oddając najmniejsze niuanse swoich postaci, są przekonujące i cudownie śpiewają! Chociaż wiemy, jak historia się skończyła, to mimo wszystko zaciska się kciuki i kibicuje, by wszystko poszło po ich myśli. Szczególnie zapadła mi w pamięć Gaja Kuroń, Danuta Wałęsowa i Anna Walentynowicz. Panom też nie mogę nic zarzucić, wypadli świetnie, szczególnie Marcin Czarnik (Jacek Kuroń) oraz Mateusz BIeryt (Władysław Frasyniuk), a w mniejszych rolach Antoni Sztaba i Wojciech Dolatowski. Ale – co rzadkie – ten zespół wydaje się nie mieć żadnego słabszego ogniwa, są świetni jako całość! I to pod względem aktorskim, wokalnym, jak i choreograficznym, to czysta przyjemność dla oka i duszy! Kreacja zbiorowa dopracowana w najdrobniejszym szczególe. Tak świetną pracę zespołową widziałam jeszcze tylko w „Z ręką na gardle” (Teatr Współczesny w  Warszawie), jednak trudno porównywać tamten ascetyczny w środkach i kameralny (7 aktorów) spektakl z tak dużym przedsięwzięciem.

Kolejną mocną stroną tego musicalu jest muzyka. Odpowiada za nią Andrzej Mikosz “Webber” znany m.in z wieloletniej współpracy z “Łoną”. Przed spektaklem miałam trochę obaw, ale błyskawicznie się rozwiały. Muzyka jest świetna, łatwo wpadająca w ucho, podkręcająca emocje. W połączeniu ze świetną choreografią i ciekawie rozwiązaną scenografią (świetny pomysł z „oknami”, przez które możemy podglądać bohaterów i muzyków) tworzy wspaniałe show, które zachwyca te tłumy przychodzące od dnia premiery.

Na wielkie uznanie zasługuje to, nikt tu się nie bawi w „przepychanki”, kto jest jaki, nie umacnia czy nie obala pomników. Jednak jednocześnie padają niewygodne pytania o rolę Lecha Wałęsy, o przyszłość Solidarności i Polski, czy warto było walczyć, czy przyjęty kierunek jest/był słuszny etc. Nie przedstawia się tutaj Solidarności i jej liderów jako nieskazitelnych, ale też nikt nie przyjmuje moralizatorskiego tonu. Przebija też rozczarowanie kapitalizmem, konformizmem i tym, co się przez ostatnie lata wydarzyło w Polsce. Wspaniała jest scena rozmów w Magdalence, gdzie jednocześnie na ekranie widzimy archiwalne nagranie, a poniżej widzimy jakby scenę ze współczesnego „Wesela”, a Małgorzata Majerska wspaniale śpiewa pieśń Chochoła. W ogóle przeróżnej symboliki i nawiązań do kultury jest naprawdę sporo, są np. maki spod Monte Cassino, jest Kuroń upozowany na Stańczyka, są nawiązania do „Hulanek” Young Leosi, piosenki Maty czy „Gry o tron”.

W tym spektaklu wszystko „gra”, według mnie jest tylko jedna rzecz, do której można się przyczepić – siedziałyśmy w loży na parterze oraz w pierwszym rzędzie i wszystkie miałyśmy problemy ze zrozumieniem niektórych tekstów, bo albo muzyka była za głośno, albo jakoś źle byli podłączeni główni wokaliści. Bo o ile przy pojedynczych wokalach było ok, to już przy grupowych bywało bardzo różnie, a szkoda, bo głosy ta ekipa ma naprawdę świetne! Tak czy siak – „1989” to naprawdę wspaniały musical „transformacyjny”, który dzięki takiej formie i wykonaniu może bardzo mocno pomóc we wzbudzeniu zainteresowania okresem, który często w szkole jest przedstawiany po łebkach, a od kilku lat jest też przedstawiany w mocno zafałszowany sposób. Idealizm, realizm, walka, miłość, wspólnota, siła, odwaga, strach, ciężar historii, bohaterstwo, tragedie, rodzina przyjaciele, a przede wszystkim – akcja, działanie na rzecz tego, by zmienić rzeczywistość dookoła nas! Jest to według mnie spektakl potrzebny w rzeczywistości, w której coraz rzadziej podejmujemy akcję inną niż kliknięcie w lajk czy serduszko…

Bardzo, bardzo mocno polecam i czekam na jesienną pulę biletów, bo czuję, że muszę obejrzeć to jeszcze raz, tam się tyle dzieje, że jestem pewna, że wyłowię dziesiątki kolejnych smaczków!

Fot. Bartek Barczyk, materiały Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.

Dodaj komentarz