Wieloksiąg wybraźni (#10)

ludzik ksiazki
Fot. Jenn and Tony Bot

Dzisiaj dla odmiany coś cięższego. Przy czytaniu tych książek trzeba używać mózgu, trzeba się skupić, myśleć, wyciągać wnioski, analizować, odpowiadać na pytania. I zachwycać się bogactwem wyobraźni autorów! To czytelnicza uczta, Uczta Wyobraźni!

Do książek z tej serii podchodzę zawsze nieśmiało, bo czuję się laikiem w kwestii SF, a duża ich część opiera się na technologiach przyszłości, różnorakich nowych cywilizacjach etc. Czuję się maluczka czytając te książki, ale jednocześnie najczęściej rozkoszuję się lekturą i podziwiam kunszt autorów. W ciągu ostatnich miesięcy miałam okazję przeczytać cztery książki z tej serii i większość mnie zachwyciła. A co konkretnie?

wurt„Wurt” Jeff Noon

Skryba – w trakcie jednej z podróży narkotykowych – utracił swą ukochaną. Od tego czasu próbuje ją odzyskać, coraz bardziej desperacko poszukuje Żółci, najsłynniejszego, nielegalnego narkotycznego piórka. A gdy masz do czynienia z najsilniejszym znanym ludzkości narkotykiem, musisz się przygotować na niewiarygodne wydarzenia, rzeczywistość zupełnie odmienną od tej już ci znanej.

Krótko i zwięźle: o matko, co za książka! Trochę mnie po niej bolał mózg, ale autor wykazał się na bank bardzo ciekawą wyobraźnią! Odjechane wizje narkotyczne, rzeczywistość przeplatająca się z niewiarygodnym. Co jest prawdą, co fałszem? Czy istniejemy? Po co? Kto nas kontroluje? O co w tym wszystkim chodzi? Nieprzeciętna wyobraźnia autora stawia czytelnikowi poprzeczkę wysoko!

pusta_przestrzen„Pusta przestrzeń” John M. Harrison

Kosmos, a gdzieś w nim niezwykłe zjawisko. Statek(?) wielkości brązowego karła, a na jego pokładzie znajduje się kobieta: jednocześnie żywa i martwa, przytomna i nieprzytomna. Wielu ludzi pasjonuje ta zagadka, a jej rozwikłanie stanie się ich celem.

O ile „Wurt” wydawał mi się odjechany, to na „Pustą przestrzeń” jestem zwyczajnie za głupia. Nie umiem ocenić tej książki, nie wiem, co o niej sądzić. Wyobraźnia bez ograniczeń, bez prób oswajania czytelnika, wprowadzania go powoli w przedstawianą rzeczywistość. Asymetria fabularna, specyficzny język, styl – jak to kiedyś przeczytałam – „nowoczesnej fantastyki naukowej”, to wszystko nie ułatwiało wgryzienia się w lekturę. Dla tej książki chyba jestem zbyt przeciętnym czytelnikiem.

Uczta wyobrazni - Dom derwiszy, Dni Cyberabadu M„Dom derwiszy. Dni Cyberabadu” Ian McDonald

Jest to łączone wydanie zbioru opowiadań i powieści tego autora. Opowiadania zabierają nas do Indii we w miarę niedalekiej przyszłości. Ich tematyka i kompozycja jest bogata, zróżnicowana. Możemy się tu np. przyjrzeć bliżej ingerowaniu technologii w ciało człowieka, tworzeniu przedziwnych połączeń ludzko-technologicznych, rynkowi matrymonialnemu, konfliktom rodów, barierom społecznym i roli technologii w życiu codziennym. Kwestie genetyki czy skutków kryzysu demograficznego autor przedstawił w bardzo interesujący sposób. Generalnie – opowiadania na bardzo wysokim poziomie, aczkolwiek nie wszystkie śledziłam z jednakowym zainteresowaniem.

„Dom derwiszy” to opowieść osadzona ciut wcześniej niż opowiadania, rozgrywająca się w Stambule (co już na wstępie mnie zachwyciło, bo bardzo lubię Turcję). Miasto, w którym przeszłość łączy się z teraźniejszością i przyszłością. Mamy tutaj nanotechnologię, zwłoki zatopione w miodzie (które są arcyciekawym remedium na wiele rzeczy!), terroryzm, dziecko, prowadzące prywatne śledztwo i wiele innych przedziwnych wątków, które klamrą łączy w jedno tytułowy dom derwiszy. Nawet nie wiem, jak miałabym opisać fabułę tej powieści, tak jest wielowarstwowa i tak ciekawie się zazębia. Musicie więc uwierzyć mi na słowo, że to jedna z najbardziej interesujących powieści, jakie przeczytałam w ostatnich latach.

Smok Griaule„Smok Griaule” Lucius Shepard

Jest to tom sześciu opowiadań, które łączy jeden wspólny bohater – przedziwny smok Griaule. Jest to niesamowicie olbrzymi twór, który pojawił się nikt nie wie skąd i został unieruchomiony na ziemi zaklęciem. Przez długie lata stawał się powoli elementem lokalnego ekosystemu – porosła go roślinność, w okolicy pojawiły się wioski, ba! został on nawet wykorzystywany przez ludzi do ich celów. Tylko nikt tak naprawdę nie wie, co smok potrafi i jak bardzo jest w stanie wpływać na ich życie. Jak bardzo są od niego uzależnieni…

Ten zbiór jest naprawdę wyśmienity! Świetnie napisane opowiadania, każde ciekawe w szczególny, inny od pozostałych sposób. To kawał solidnej prozy, który na dodatek jest bardzo dobrym połączeniem konwencji baśni z okrutną, twardą rzeczywistością. I ten smok!

*****

Jak widzicie – wytrwale wczytuję się w kolejne tomy serii. Przeczytałam już dziesięć z nich i zamierzam kontynuować. Bo – chociaż nie jest to typowa rozrywkowa, „łatwa i przyjemna” lektura, to są to publikacje warte poznania, wzbogacają czytelnika, zachwycają kunsztem i wyobraźnią autorów. Jest to jedna z serii, które warto znać!

3 myśli w temacie “Wieloksiąg wybraźni (#10)

  1. Uczty Wyobraźni zwyczajnie się boję, to chyba nie na moje zdolności umysłowe 🙂 Niemniej jednak wierzę Ci na słowo, że są to literackie wyzwania, a twórczość autorów nieraz zwala z nóg. Jedyne, na co mogłabym się skusić to opowiadania.

    Polubienie

  2. Uczta Wyobraźni to znakomita seria, tylko że wielu ludzi traktuje ją bardzo… hm, czołobitnie? Owszem, są doskonałe powieści, ale są i takie, które może i są doskonałe, ale nie podobają mi się.
    Taki Harrison na przykład nie uwiódł mnie zupełnie. Za to Hal Duncan i jego „Welin” i „Atrament” kupił mnie całą (obłędne są te książki). Noon też znakomity.

    Polubienie

Dodaj komentarz