Unikanie myślenia

Znalazłam w sieci ciekawy demotywator. Najpierw się chce na niego fuknąć, ale gdy się pominie zacietrzewienie mola książkowego, to zaczyna intrygować. Można wręcz dojść do wniosku, że może – po części – coś w tym jest. W końcu tak wielu z nas twierdzi, że czyta, bo to metoda na ucieczkę od problemów, szarości życia etc. A czy to znowu nie skazuje na to, że chcemy uciec od myślenia o tych sprawach?

Z drugiej strony możemy się pocieszać, że czytamy, by sobie wyrobić zdanie na różne tematy. Wzbogacamy wiedzę i te sprawy 😉

Tak, ku refleksji…

demot

Rozpoczynam bardzo trudny, ważny i aktywny tydzień. I co? Coś mnie zaczyna rozkładać, a mnie to wcale nie dziwi. Złośliwość nierzeczy niemartwych 😉 A w związku ze złym samopoczuciem planuję iść do kina na „Poradnik Pozytywnego Myślenia”.

11 myśli w temacie “Unikanie myślenia

  1. Hm, z jednej strony może trochę racji w tym jest, ale tylko trochę. Bo są książki, które się czyta dla odmóżdżenia (tak samo, jak głupie filmy ogląda się dla odmóżdżenia). Ale są też książki poruszające problemy. I one zdecydowanie bardziej pobudzają do myślenia, niż wszystkie dramatyczne i krwawe newsy w tv. Bo w tv mamy wszystko na tacy, gadające głowy dokładnie nam powiedzą, co o danej sprawie mamy myśleć i pokarzą wszystko z detalami. Książka daje możliwość i czas przemyśleć wszystko samodzielnie i dojść do własnych wniosków, że o spojrzeniu z różnych perspektyw nie wspomnę.

    Polubienie

    1. Akwea – dziękuję za informację.

      Moreni – ja jestem gdzieś pomiędzy. Ani nie demonizuję tv (bo przecież wiele świetnych programów można tam znaleźć, czy to serie dokumentalne, czy np. teatr telewizji), ani nie uważam książek za ważniejsze (bo i tam poglądy autora czy – rzadko, ale bywa – jego niedouczenie, niedoinformowanie czy też brak talentu, potrafią wpłynąć na percepcję u czytelnika). Fakt, że książka daje więcej czasu na refleksję. A znowu, by książka naprawdę bardziej pobudziła do myślenia, to musi być świetnie przygotowana i napisana, no i tutaj raczej mówimy o literaturze faktu.

      Polubienie

      1. Co do literatury faktu, to pozwolę sobie się nie zgodzić (bo z resztą komentarza nie mam powodu polemizować). Jeśli chodzi o konkretny problem z konkretnego państwa to owszem, tu literatura faktu jest bezkonkurencyjna w prezentowaniu go. Natomiast jeśli chodzi o tematy bardziej ogólne (chodzi mi o porównanie na zasadzie: okropności wojny w Ruandzie kontra okropności wojny w ogóle), myślę, że beletrystyka może sprawdzić się równie dobrze, jeśli nie lepiej. Na przykład wszystkie fantastyczne antyutopie i dystopie pobudzają do refleksji na temat totalitaryzmu znacznie bardziej, niż reportaże. Z jednej strony dlatego, że mogą straszyć nieznanym z niedalekiej przyszłości, czego literatura faktu siłą rzeczy nie jest w stanie, z drugiej dlatego, że autor fantastyczny potrafi w celu wzmocnienia przekazu posunąć się dalej niż najgorszy reżim i nikt mu tego nie poczyta za naginanie faktów. To, czy bardziej działają na nas nagie fakty, czy wzmocniona wizja jest chyba właściwością wysoce subiektywną.

        Polubienie

  2. Nawet się zgadzam z tym demotywatorem. Bo i prawda, czytanie niektórych książek zaoszczędza samodzielnego myślenia, szczególnie gdy w grę wchodzi podejście empiryczne i nauka na własnych błędach. Wolę przeczytać książkę Einsteina niż sam wyprowadzić wszystkie wzory na teorię względności 🙂

    Polubienie

  3. Hmm. Ja uwielbiam czytać, ale przyznaję się, że często jest to dla mnie sposób na odpoczynek, zapomnienie, wyluzowanie. Jestem strasznie zapracowanym i zabieganym człowiekiem i kocham chwile zapomnienia z kawą i książką. Czy w tym coś złego?
    Zapraszam do mnie: annamatysiak.blogspot.com

    Polubienie

    1. Fri2go – hehehehe, to zdecydowanie. Chociaż tutaj też fajnie pokazała się różnica percepcji. Bo ja raczej – po przeczytaniu tego tekstu – postrzegałam go niejako bardziej negatywnie. W sensie: czytanie zamiast życia, próba szukania rozwiązań papierowych, zamiast rozejrzeć się za praktycznymi i życiowymi. To też jest swoją drogą ciekawe, jak nasze „życiowe okulary” przekładają się na percepcję.

      Anna M. – nie ma w tym nic złego. Dyskutujemy tylko o tym tekście i naszej jego percepcji.

      Polubienie

    1. Dofi – tak, zdecydowanie takie książki są warte czytania. Pobudzające, drażniące, nie dające o sobie zapomnieć.

      Moni – fakt, i ja mam tak, że przy pewnego rodzaju problemach już ich nie przeskoczę, wtedy i czytanie nie daje zapomnienia. Chociaż to pewnie cecha osobnicza, różna u każdej osoby.

      Polubienie

  4. Ciekawy blog, ciekawy post 🙂 …ale taka naszła mnie refleksja… dlaczego uciekamy od problemów? Dlaczego wciąż chcemy zapominać, nie myśleć… Chcemy tylko tego, co sprawia przyjemność i w tym być jak najdłużej… ale gdyby nie te wszystkie problemy – zatracilibyśmy się w tym co miłe i przyjemne bez opamiętania, bez chęci do zrobienia nawet kroku w przód, no bo po co… Nie powinniśmy więc unikać problemów, ale traktować je raczej jako przeszkoda na drodze własnego rozwoju, którą wystarczy pokonać, aby wznieść się wyżej… wyżej czyli gdzie, o co chodzi… może o to, by ODCZUĆ w sobie ważność tego, co DLA MNIE w życiu NAJWAŻNIEJSZE… Może przypomnienie sobie o tym, pomoże mi przeskakiwać kolejne, już nie problemy, ale przeszkody! 😉 powodzenia i miłego dnia! 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz