Odwieczna walka ("Tam gdzie spadają anioły" – Dorota Terakowska)

Fot. Alex (Flickr)
Fot. Alex (Flickr)

Mała dziewczynka, Ewa, zauważa przelatujące nad domem anioły. Przepiękny widok, zapierający dech w piersi. Mała próbuje zwrócić uwagę rodziców, jednakże oni zbytnio są zapatrzeni w swą pracę, nie ulegają prośbie dziecka. Ewa postanawia śledzić lot aniołów samotnie i tak oto zaczyna się cała historia…

Nad głową dziewczynki toczy się walka dobra ze złem. Białe anioły walczą z czarnymi, a w gronie dobrych jest też anioł stróż Ewy. Niestety, w jego przypadku szala przechyla się ostatecznie na korzyść tego złego, biały anioł – Ave – spada na ziemię, zostaje okrutnie potraktowany i skazany na powolne rozmywanie się niebycie. Dziewczynka bez anioła stróża jest bezbronna, a ich losy są połączone. Coraz częściej przytrafiają się jej nieszczęścia, wygląda na to, że i jej lost jest przesądzony. Czy zdoła przetrwać i znaleźć rozwiązanie?

Książkę „Tam gdzie spadają anioły” Doroty Terakowskiej chciałam przeczytać od wielu, wielu lat. Teraz żałuję, że jej nie przeczytałam zaraz, gdy zrodziło się to pragnienie. Mam wrażenie, że mogłabym ją inaczej odebrać. Wcześniej czytałam aż pięć jej książek i wszystkie mi się podobały. A „Ono” i „Poczwarka” zrobiły na mnie swego czasu wielkie wrażenie. Natomiast ta…

Mam dylemat. Wiem, że gdybym tę powieść przeczytała w młodości, to by mnie zachwyciła. Teraz też ją doceniam. Jest pięknie napisana, pomysłowa, ciekawa. Jednakże jednocześnie widzę w niej naiwność, zbyt dużo zapędów moralizatorskich, takim „dydaktycznym smrodkiem” zalatuje, teza silnie przebija na wierzch, nadawałaby się świetnie do aktualnej tendencji lektur „wg klucza”. Dużo złotych myśli, coś w stylu „Małego księcia”. Wiem, pewnie teraz narażam się milionom, ale ta książeczka też mnie nie porwała. I właściwie porównując obydwie, to wolę Terakowską.

Powieść to interesująca, ale do przeczytania w młodości, nie wtedy, gdy jest się dorosłym cynikiem. A może zbyt wiele słyszałam zachwytów, zbyt wiele „książka mojego życia” i miałam oczekiwania, które poszybowały zbyt wysoko w górę? Teraz już do tego nie dojdę, w każdym razie polecam, ale czytelnikom młodym.

A na mnie czeka jeszcze kilka jej książek, ciekawe, jak mi się one spodobają!

Pierwsza książka przeczytana w ramach akcji CzytaMY!

„W odbiciu” – Jakub Małecki

twarze

Szaleństwo. Rzeczywistość. Ludzkość. Ja czy Ty? A może my? W odbiciu…

Żyje sobie taki Karol, normalnie, jak tysiące ludzie dookoła niego. Żona, mieszkanie, kot, praca. Ok, pracy nie ma, ale ma wielką motywację do tego, by ją jak najszybciej znaleźć. Dla siebie i swej kochanej żony – Natalii. En pracuje w biurze podróży i kocha męża. Chce, by był szczęśliwy, spełniony. Młode małżeństwo z przyszłością.

Rzeczywistość, jaką znacie dobrze, prawda?

Ale zaczynają się w niej pojawiać szczeliny, przez które dostaje się do niej coś niedobrego. Karola zaczynają dotykać dziwne przypadki. Widzi dziwne malunki, stworzenia, wizje. Prześladuje go człowiek z głową psa. Jakby tego było mało, to dookoła zaczyna dziać się zło. Tak, jakby coś wyciągało z ludzi najgorsze, co mogą i chcą zrobić. Wypadki, napaści, morderstwa, zdrady… Zaczyna to także dotykać jego najbliższych, co wpędza Karola w coraz większe przerażenie. O co chodzi, dlaczego ludzkość opętało zło? A może ono tam zawsze było i tylko stało się coś, co je uwolniło?

Jest jeszcze niesamowite mieszkanie, w którym zamordowano staruszka. Mieszkanie składające się z jednego pokoju, bez łazienki i kuchni. W pokoju stoi tylko pianio, ściany i sufit pokryte są rysunkami. Jakie jest ich przesłanie i kim był zamordowany mężczyzna?

Nie można zapomnieć o Pielgrzymie. Był takim samym zwykłym młodym mężczyzną, jak Karol. Jednak życie skradł mu alkohol, który zniszczył jego rodzinę i niszczy jego samego. Pielgrzym stacza się na dno. Społeczeństwo postrzega go jako brudnego, zapitego lumpa. A co, jeżeli ten lump jest jedynym, który może ich uratować? Ten otoczony przez ptaki, cierpiący za miliony bezdomny…

„W odbiciu” to kolejna książka Jakuba Małeckiego, która gwałci czytelnikowi mózg. Inaczej tego nazwać nie potrafię. Jest sobie zwyczajna historyjka, typowe życie, przeciętni bohaterowie, gdy niespodziewanie, powolutku rzeczywistość zaczyna się zmieniać. Nie poznajemy świata, nie rozumiemy tego, co się dzieje. Przerażenie, zdumienie i zachłanność: co będzie dalej? To wszystko gościło w mej głowie podczas czytania.

Trzeba mieć talent, by spójnie stworzyć tak schizofreniczne fabuły, jak te w książkach Małeckiego. A jeszcze stworzyć je w taki sposób, że czytelnik zacznie sam czuć niepewność i pomyśli: co, jeżeli…? Te książki, to dla mnie taki typ „mindfuckera”, coś jak „Fight club”.

„W odbiciu” to opowieść o świecie i ludziach. O wyborze, wolności i równowadze. O dobru i złu, a także o tym, jak często wolny wybór oznacza dla nas wybór czynienia zła.

Rzeczywistość, sen, a może odbicie…

©

w odbiciuWydawnictwo: Powergraph, 2011

Oprawa: twarda

Liczba stron: 304

Moja ocena: 5,5/6

Ocena wciągnięcia: 6/6

Inna książka autora – „Dżozef”