
W latach 70. ubiegłego wieku istniało zapomniane przez Boga i ludzi gospodarstwo, w którym mieścił się ośrodek wychowawczy dla tzw. trudnych chłopców. Prowadziło go małżeństwo, które nie wykazywało wielkiej troski o to, by chłopcom było tam dobrze, czy o to, by zdołali się resocjalizować. Mieli tam pracować, modlić się i po odbyciu kary wyjechać jak najdalej. Nie było wygód, dobrego słowa, chwili ciepła czy nawet szczerej rozmowy. Był chłód, rygor, zamknięcie, kary za namniejsze przewinienie.
Sytuację poznajemy z punktu widzenia Aldis, dziewczyny, która jest tam hm… służącą, posługaczką, gosposią? Jak zwał, tak zwał. W każdym razie ciężko pracuje całymi dniami, ma jeden dzień wolny na dwa tygodnie, co zostawia jej wiele czasu na obserwowanie sytuacji w ośrodku. Szczególnie, że bodźców zewnętrznych praktycznie nie ma, gospodarstwo leży na pustkowiu, dookoła tylko pola, skały i śnieg, mnóstwo śniegu.
W pewnym momencie do domu trafia chłopak, za którego sprawą sytuacja zmienia się diametralnie…
Po kilkudziesięciu latach pewien urzędnik otrzymuje zadanie – stworzenie raportu na temat tegoż domu poprawczego i tego, jak warunki w nim istniejące wpłynęły na wychowanków. Odinn cieszy się z pierwszego prawdziwego wyzwania, do tej pory nudził się w pracy. Liczy na to, że praca zajmie jego myśli. Niedawno zginęła w wypadku jego była żona, prawna opiekunka ich córki, przez co całe życie Odinna zmieniło się diametralnie. Z niczym nieskrępowanego i używajacego życia mężczyzny, widującego córkę od czasu do czasu w weekendy, musiał zmienić się w planującego, odpowiedzialnego ojca na pełen etat. Mało tego, musi zająć się dzieckiem w traumie po utracie matki. A jeszcze na dodatek dręczy go dziwne uczucie, że coś się nie zgadza a propos śmierci jego żony.
Wydaje się więc, że robienie tego raportu będzie świetną okazją do zajęcia umysłu czymś innym, przynajmniej na kilka godzin dziennie. Okazuje się jednak, że będzie to wyzwanie, które zupełnie odmieni Odinna i jego życie. Jak przeszłość łączy się z teraźniejszością? I czy w ogóle się jakoś łączy? Czy śmierć żony Odinna to nieszczęśliwy wypadek czy morderstwo?
„Niechciani” to kolejna powieść spoza cyklu o Thorze. Miałam dłuższą przerwę w czytaniu książek tej autorki i powrót do jej prozy był prawdziwą przyjemnością. Już powoli zapominałam, jak sprawnie tworzy ona swoje kryminały z dreszczykiem! Dobrze skonstruowane, wciągające, zawsze z jakimś haczykiem z przeszłości, zwodzące na manowce, często z zakończeniem, które stawia wszystko na głowie. Ta książka również posiada te cechy. I chociaż miałam poczucie, że mogłaby troszkę porozwijać niektóre wątki (szczególnie te z przeszłości), to jednak uważam, że to jedna z lepszych powieści tego typu, które czytałam w tym roku.
Jak na ciut ponad trzysta stron, to książka porusza sporo wątków. Mamy tu samotność, błędy i ich naprawianie (lub nie), zagubienie w swoich rolach społecznych, śmierć, wychowywanie dzieci, pełno różnorakich emocji, dzieje się naprawdę wiele. A to wszystko zaserwowane umiejętnie – z narastającym klimatem grozy i z zaskakującym zakończeniem. Jej książki wydają się być – na ile mogę to ocenić – przesiąknięte Islandią. Jej chłodem, pustką, długą zimą. I tym, że losy mieszkańców tego słabo zaludnionego kraju potrafią się mocno splatać, w najbardziej zaskakujący sposób.
Surowy klimat, dobry warsztat, umiejętne budowanie napięcia, zaskakiwanie czytelnika – to wszystko w swoich książkach serwuje nam Yrsa. Ja od lat lubię czytać kolejne jej powieści, sprawiają mi masę czytelniczej frajdy (i sporo dreszczy na plecach). Zapraszam Was do poznania twórczości tej autorki, naprawdę warto!
PS. Świetna i bardzo nastrojowa jest okładka oryginału, znakomicie oddaje treść książki
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 336