Oprawa: miękka
Liczba stron: 386
Moja ocena: 5/6
Ocena wciągnięcia: 5,5/6
4 tom cyklu „Thora”
*****
Grenlandia, środek zimy. Ciemno, przeraźliwie zimno, bezludnie. Tam właśnie tym razem trafi Thora i Matthew.
Kancelaria Thory ciągle cienko przędzie. Więc gdy zjawia się u niej Matthew ze zleceniem z banku, w którym pracuje, Thora nie zastanawia się długo, tylko przyjmuje propozycję. Mają zbadać sprawę zaginięć pracowników stacji badawczej. Islandzka firma bada tam teren pod ewentualną kopalnię składnika utwardzającego żelazo. Na tejże stacji doszło do dziwnych zaginięć trójki pracowników, cała reszta nie chce więc tam wrócić, firma ma opóźnienia prac badawczych, a bankowi zależy na tym, by wyjaśnić, co tam się naprawdę dzieje, by wiedzieć, kogo obciążyć ewentualnymi kosztami.
Na miejscu okazuje się, że nie ma śladu po zaginionych mężczyznach, za to w stacji jest sporo zepsutego sprzętu, w biurkach znajdują się ludzkie kości, a mieszkańcy jedynej w okolicy wsi generalnie nie chcą z nimi rozmawiać. A jak już się odzywają, to tylko starają się przekonać ekipę, by jak najszybciej wyjechali z tego miejsca, bo teren, na którym stoi stacja, to miejsce do szpiku złe i tam mogą wydarzyć się tylko tragedie…
Atmosfera między pracownikami zmienia się dosyć szybko. Najpierw wszyscy traktują to właściwie prawie jak wyjazd na dziwne wakacje, jednakże z czasem w ich postawy wkrada się strach, niepewność, stałe poczucie zagrożenia. Kolejne wypadki przyczyniają się tylko do pogorszenia nastrojów i coraz bardziej klaustrofobicznego klimatu.
W tej części zdecydowanie mniej jest życia osobistego Thory i Matthew, a więcej klasycznego podejścia kryminalnego. Mimo tego, że lubię tę parę i ich perypetie, to dobrze zrobił mi krótki odpoczynek od ich kłopotów ze związkiem czy z dziećmi Thory. Yrsa tym razem bardziej skupiła się na sprawie, która przywiodła jej bohaterów na Grenlandię. Znakomicie ukazuje specyficzną aurę tego miejsca – pokrytej lodem połaci na której znajduje się tylko jedna, malutka wieś, odcięta od świata przez większość roku. Do tego obrazowanie narastającego poczucia zagrożenia w grupie pracowników, niesamowita społeczność odizolowanej wsi, połączenie realizmu Islandczyków z przepełnionym magią podejściem miejscowych. Okrasiła to jeszcze mobbingiem, alkoholizmem i poczuciem misji, spełniania powierzonych obowiązków. Wyszło z tej kombinacji coś naprawdę dobrego. Bardzo mi się ten tom podobał – dobrze napisany, z dreszczykiem, z interesującym miejscem akcji, oby więcej takich!
Tom 1 – „Trzeci znak”
Tom 2 – „Weź moją duszę”
Tom 3 – „W proch się obrócisz”