„Córka żelaznego smoka. Smoki Babel” – Michael Swanwick

corka zelaznego smoka smoki babel

Wydawnictwo: Wydawnictwo MAG, 2012

Oprawa: twarda

Liczba stron: 680

Moja ocena: poza skalą!

Ocena wciągnięcia: poza skalą!

*****

Obawiam się, że opisanie mych wrażeń z tych dwóch powieści może mnie przerosnąć. Nie wiem, czy podołam. Nie wiem, ponieważ dawno nie czytałam czegoś takiego, jak utwory, które wyszły spod pióra Swanwicka. Boję się (wyjdzie pewnie recenzja za długa dla wszystkich z grupy „tl;dr”), ale spróbuję.

Tym, co łączy te dwie powieści, są zdecydowanie nietypowe smoki. Maszyny, konstruowane w specjalnych fabrykach, to jednocześnie arcyprzebiegłe i niezmiernie inteligentne bestie, które los zmusił do symbiozy z pilotami, którzy na dodatek muszą był półkrwi człowiekiem, w innym przypadku szybko umrą straszliwą śmiercią. Smoki stworzone przez Swanwicka to jakby antyteza znanych nam smoków. Wydawałoby się, że o smokach przeczytaliśmy już wszystko – albo są bardzo inteligentne i dobre, albo przygłupie i złe. A te smoki są… potworne. One są maszynami do niesienia zniszczenia, na dodatek niezmiernie wytrzymałymi i zdolnymi do olbrzymich manipulacji. Potrafią długofalowo planować i przeprowadzać bardzo skomplikowane operacje. Marzą i starają się te marzenia urzeczywistniać. Smoki zagłady…

W „Córce żelaznego smoka” główną bohaterką jest Jane, dziewczyna pracująca w fabryce smoków. To ciężki, niebezpieczny i niewdzięczny kawałek chleba. Przy produkcji smoków wykorzystuje się dzieci różnych ras, bo to właśnie one – ze względu na swe rozmiary – zdołają się wszędzie wcisnąć i dotrzeć do różnych zakamarków. Jane spędza dnie na pracy i śnie, każda doba jest właściwie taka sama, jak poprzednia, do czasu, gdy gdzieś w jej jestestwie odzywa się smok. Czeka na nią i przyzywa ją do siebie, chce jej współpracy i oferuje pomoc w ucieczce.

Gdy już udaje im sie uciec, to czeka ich koegzystencja w ułudzie. Jane jest po to, by pomóc smokowi, a on ma ją za to chronić i pozwalać jej przetrwać. Jednakże dziewczyna powoli dojrzewa, co wpływa na jej relacje ze smokiem i resztą świata. A gdy trafia na uczelnię, to jej życie zmienia się jeszcze bardziej. Jednakże Jane ciągle wydaje się być uwikłana w pewien krąg powtarzających się wydarzeń, pojawiających się tych samych osób. Czy wiąże się to z wpływem smoka?

„Córka żelaznego smoka” to powieść o przeznaczeniu, fataliźmie, chaosie, tworzeniu i niszczeniu, kole życia i śmierci, okrucieństwie i współzależności.

„Smoki Babel” wydają się być częściowo osadzone na podobnym schemacie. W życiu Willa, sieroty, który do tej pory ze spokojnej wsi obserwował tylko wojnę, dziejącą się na horyzoncie, również pojawia się smok. Will – tak samo, jak Jane – staje się wybrankiem przerażającego stworzenia, zostaje jego pomocnikiem. I tak samo, jak w przypadku pierwszej powieści, na początku wydaje się to zmiana na lepsze. Ale ponownie wpływ smoka wydaje się być niszczycielski i prowadzi do decyzji dotyczących życia i śmierci.

Przez chwilę Willowi wydaje sie, że uwolnił się spod wpływu smoka. Jednak to tylko złuda, on jest ciągle gdzieś w jaźni Willa, jego wpływ ujawnia się w kluczowych momentach. A Will stara się uciec od wojny, trafić do wieży Babel, kwintesencji całego świata, miasta miast, pępka stworzenia. Chce tam dokonać zemsty, chociaż chyba sam nie wie dlaczego i za kogo. Co jednak na niego tam czeka?

„Smoki Babel” to dla mnie opowieść o władzy, zapętlających się losach, miłości, godności, nierówności społecznej i właśnie społeczeństwie.

Dwie powieści Swanwicka, które wydawnictwo wydało w jednym tomie, są wręcz monumentalne. Oferują czytającemu taki przepych wrażeń, które rzadko jaki utwór jest w stanie dostarczyć. Uniwersum, w którym są osadzone jest niewiarygodnie bogate. Oprócz tego, że prezentuje jakby odwróconą rzeczywistość, gdzie ludzie są istotami niższego rzędu, a światem rządzą kasty elfów-biznesmenów wraz z różnorakimi magami, to jeszcze jest pełne tak różnorodnych stworów, że można poczuć się przytłoczonym. Autor połączył przynajmniej kilka rożnych gatunków i konwencji, a te wszystkie stwory rodem z fantasy osadził w świecie pełnym technologii, ale charakteryzującym się wieloma motywami z kultury nas otaczającej. Urzekły mnie szczególnie opisy Wieży Babel, które to miasto-państwo, wręcz symbol całego świata, jest miejscem, gdzie znajdziemy Broadway, Upper West Side, Hell’s Kitchen i wiszące ogrody; gdzie biblioteki pilnuje lew, którego ukochane lwice śpią pod ziemią w oczekiwaniu porodu, a gdy ten nastąpi, cała wieża (wybudowana na górze Ararat!) się rozpadnie; gdzie mantikora jest ochroniarzem elfa; gdzie w podziemiach miasta galopują ślepe konie, a elfia piękność podróżuje na hypogryfie. Zachwycające połączenia i niesamowite bogactwo wrażeń, kreatywność autora chyba nie zna granic!

Te powieści wgniotły mnie w kanapę, szczególnie druga. Są tak wielowarstwowe, że trzeba im poświęcić każdą część umysłu, bo inaczej nie dość, że można się pogubić, to jeszcze nie wyłapać zachwycających niuansów fabuł. A autor pogrywa sobie z czytelnikiem stale zmieniając bieg wydarzeń, ukazując nowe warstwy, odwracając znaczenia wydarzeń oraz zmieniając wizję bohaterów pojawiających się na kartach powieści. Nic nie jest tu proste i oczywiste.

Obydwie powieści dały mi o wiele więcej, niż oczekiwałam. Zachwyciły i zostawiły z poczuciem książkowego kaca. Po ich lekturze dotarło do mnie wyjątkowo dosadnie jak bardzo miałka i powierzchowna jest większość książek, które aktualnie ukazują się na rynku. Jak bardzo skupione są one na byle jakiej rozrywce, byle szybciej, wciągająco i nieskomplikowanie. Żeby łyknąć i sięgnąć po następną, bo po co myśleć, zatrzymywać się, by zachwycić się jakimś zdaniem i wydarzeniem, po co zastanawiać się nad tym, co się w książce dzieje, jak czytelnik w tym czasie może przeczytać kolejną książkę?

Ten duet powieści przebojem trafił na mą listę książek roku 2012!

*****

Do tej pory przeczytałam w ramach Uczty Wyobraźni jeszcze dwie wspaniałe książki:

1. „Pompa nr 6 i inne opowiadania. Nakręcana dziewczyna”

2. „Piesń czasu. Podróże”

©