Książka, której wyczekiwałam. I książka, której bardzo się obawiałam.
Chyba wszyscy stali czytelnicy bloga pamiętają, jak bardzo podobała mi się książka „Osobliwy dom Pani Peregrine”. Więc to moje wyczekiwanie ich pewnie nie zdziwi. Swego czasu zachwycił mnie pomysł na fabułę, urzekła historia, a serce podbiło wydanie. Na kontynuację przyszło mi czekać aż dwa lata, a gdy w końcu trzymałam ją w dłoniach, to w sercu czułam niepokój. Bo niestety, całkiem często drugi tom nie dorównuje pierwszemu.
Całe szczęście moje obawy się nie spełniły i „Miasto cieni” chyba nawet bardziej mnie zachwyciło niż pierwszy tom! Wprawdzie znałam już głównych bohaterów i wiedziałam czego – mniej więcej – się mogę spodziewać, ale nie umniejszyło to moich wrażeń.
Grupa dzieci wyruszyła na ratunek pani Peregrine. Utknęła ona w ciele sokoła, a pomóc jej może tylko inna ymbrynka. Niestety, na ymbrynki polują upiory i właściwie wszystkie kobiety zostały już uwięzione. Tylko jedna z nich jest – prawdopodobnie! – na wolności, w Londynie. Młodzi bohaterowie ruszają więc w długą podróż. W trakcie której czyhają na nich nie tylko głucholce i upiory, ale także głód, niebezpieczeństwa podróży, a w samym Londynie także intensywne naloty, trwa wszakże druga wojna światowa.
Ta podróż wystawia na próbę każdą osobę z tej niewielkiej grupy. Muszą się zmierzyć ze śmiertelnymi niebezpieczeństwami, używać (lub wręcz rozwijać dalej) swoje osobliwe umiejętności, bez nich nie zdołaliby przetrwać. Szczególnie wiele odkrywa Jacob – do niedawna nie zdawał sobie przecież sprawy, że ma jakikolwiek dar. Chłopak musi radzić sobie nie tylko z oswajaniem szczególnej umiejęności, ale również z tęsknotą za rodzicami oraz dylematem – wracać do znanej, nudnej, ale spokojnej rzeczywistości, czy też może zostać z osobliwcami, ryzykować życie dla niepewnej miłości?
Sama nie wiem, co najbardziej urzeka mnie w tej historii. Wyobraźnia autora? Osobliwe dzieci, które zostały odmalowane w tak ciekawy i przejmujący sposób? Niewiarygodne przygody, które na nie czekają i światy, które odkrywają? Uniwersalne wartości, o których opowiadają obydwie książki? Można byłoby długo wymieniać wszystkie plusy. Dla mnie te książki to doskonały prezent zarówno dla młodszego, jak i starszego czytelnika. Autor wymyślił tak fantazyjną fabułę, że nie można się oderwać od czytania. A i bohaterowie potrafią zdobyć sympatię czytającego, który automatycznie zaczyna kibicować ich walce o przetrwanie i pomoc pani Peregrine.
W tym tomie zachwycały mnie pomysły na odwiedzane miejsca – czy to przedziwna menażeria, czy lodowa forteca, każde z tych miejsc przykuło mą uwagę. Nie będę wymyślać na siłę jakiejś wady, nie widzę potrzeby, widzę tylko plusy.
Bardzo ciekawe, pięknie wydane książki (ach, te zdjęcia, które potęgują atmosferę grozy!) o przyjaźni, lojalności, wierze w to, że każdy z nas jest wyjątkowy i potrzebny. Cudne opowieści, takie baśniowe, mimo całego okrucieństwa wydarzeń, które czekają na bohaterów. Serdecznie polecam obydwa tomy! A ja rozpoczynam wyczekiwanie…