Luty był zadziwiająco aktywny, bardzo dużo się działo. Co zresztą było widać nawet na podsumowaniu fotograficznym tego miesiąca. Sprzyjał temu fakt, że od pewnego momentu zrobiło się ciut jaśniej i ciut cieplej, więc odzyskałam część chęci do życia. Oby tak dalej!
Zauważalnie zmniejszyła się liczba przeczytanych książek – przeczytałam o 1/3 mniej, niż w poprzednim miesiącu. A i tak uważam te 8 przeczytanych książek za świetny wynik, biorąc pod uwagę ilość czasu i chęci. O tak, w lutym dopadł mnie „niechciej” zarówno blogowy, jak i książkowy. Walczyłam z nim dzielnie, ale uciekł niedaleko, czai się! Nie opublikowałam żadnego stosu, co bardzo cieszy mnie serce, bo widzę, że powolutku zmienia się częstotliwość ich wrzucania, już nawet nie są raz w miesiącu, asasasasa 🙂
Statystyki “zróżnicowania czytelniczego” były tym razem zupełnie ok – 5 książek do recenzji, 1 z biblioteki, 1 własna nierecenzyjna oraz 1 robocza. Czyli prawie zachowałam balans, git!
Zdecydowanie luty był miesiącem pań! Pięć z ośmiu przeczytanych książek napisały właśnie one, a tylko trzy wyszły spod piór panów. Nie udało mi się również zachować balansu geograficznego – pięć książek zagranicznych, a tylko trzy książki polskie. Cieszy mnie za to, że aż pięć z tych książek już zdążyłam opisać na blogu. Książek roboczych tutaj nie opisuję, by nie znalazł się żaden „uroczy” hejter, który zarzuciłby mi pokątną promocję, więc chociaż bardzo bym o niej chciała napisać, to ta jedna recenzja się nie pojawi. A dwie pozostałe opiszę zapewne w którymś z „wieloksięgów”.
Średnia ocena przeczytanych w lutym książek była bardzo wysoka i wyniosła aż 4,9! W sumie przeczytałam 2832 strony (co daje aż 1546 stron mniej, niż w styczniu!). Średnia grubość czytanych książek była podobna do styczniowej – 354 strony. Średnia dzienna to 101 stron.
Odkrycie miesiąca?
I co ja mam tu napisać?! Że wśród ośmiu przeczytanych książek znalazły się aż dwie 6 i jedna 5,5? Przecież to pewnie wstyd, bo zapewne oznacza, że za łatwo mnie zachwycić, wchodzę w tyłki komu tam tylko mogę i w ogóle straszna jestem 😉 Ale kit z tym, do rzeczy!
Pierwsza szóstka to „Zorkownia” Agnieszki Kalugi. O tym, jak przeżywałam jej lekturę i jak wielkie zrobiła na mnie wrażenie pisałam TUTAJ, więc nie będę się powtarzać. Druga szóstka to moja robocza Kate Atkinson i „Jej wszystkie życia”. Co za zakręcona fabuła i wykonanie! Dawno nie czytałam tak nietypowej książki! Trzeba się w nią wgryźć, dać jej chwilę, by porwał czytelnika świat – z jednej strony sielsko-anielskie życie brytyjskiej klasy średniej, z drugiej strony głód i bombardowania Londynu – oraz fabuła. A trzecia książka, to „Być Esther” Miriam Karmel, o której również już pisałam, więc nie powtarzam się i tylko zapraszam TUTAJ.
Gniot miesiąca?
W tym miesiącu nie było miejsca na gnioty. Najniższą ocenę – czyli tak całkiem, całkiem, bo przeciętną – uzyskała książka „Miłość bez końca” Scotta Spencera. O tym, dlaczego uważam ją za przeciętną możecie przeczytać TUTAJ.
Lista przeczytanych w lutym książek:
1. „Kilka przypadków szczęśliwych” Magdalena Zimny-Louis
2. „Brama Chaki” Wilbur Smith
3. „Rublowka” Walerij Paniuszkin
4. „Być Esther” Miriam Karmel
5. „Zorkownia” Agnieszka Kaluga
6. „Jej wszystkie życia” Kate Atkinson
7. „Miłość bez końca” Scott Spencer
8. „Kasika Mowka” Katarzyna T. Nowak
Co się działo?
Był to miesiąc, w którym pierwszy raz opublikowałam dwa nowe cykle (a przynajmniej mam nadzieję, że zagoszczą one tutaj na dłuższą chwilę!). Pierwszym jest fotograficzne podsumowanie miesiąca pod hasłem „Zatrzymane chwile”, a drugim krótkie wpisy na temat tego, co mnie zachwyca – „Piękno”. O ile pierwszy, siłą rzeczy, będzie pojawiał się regularnie, to ten drugi, to czysta improwizacja, w zależności od potrzeby i ochoty.
Napisałam też o spełnieniu marzenia, które miałam od lat, czyli o obejrzeniu w końcu na żywo musicalu „Metro” oraz o moich „chciejkach”, z którego to wpisu stworzyłam ostatecznie podstronę w górnym menu, co pozwoli mi łatwiej sprawdzać, jak mi idzie 🙂 Wypytywałam Was również o to czy i jak wpływają na Wasze czytanie pory roku i pogoda, a dyskusję można znaleźć TUTAJ. Dzięki za wszystkie głosy, bardzo było to dla mnie ciekawe!
Plany na marzec?
Zaczyna się dla mnie trzymiesięczny gorący czas pod względem pracy, mnóstwo będzie się działo, więc podejrzewam, że czas wolny jeszcze bardziej mi się skurczy. Co mnie akurat średnio cieszy, bo przecież zaczyna się wiosna i piękna pogoda. Pewnie będę jednak padać na nos i czytać coraz mniej. Chyba, że sama siebie zaskoczę, zobaczymy!