
Klasyka horroru, mówili. Horror wszech czasów, czytaj, bo wstyd nie znać, mówili. A ja opierałam się przez długie lata. W końcu jednak otrzymanie drugiego tomu zmotywowało mnie do przeczytania pierwszego. Przeżyłam.
„Lśnienie” to dla mnie historia szaleństwa, opętania, nieufności i miłości. Opowieść o walce z demonami, zarówno wewnątrz siebie, jak i tymi spoza własnej głowy.
Jack to mężczyzna niespełniony. Wydawało się, że jego talent pisarski zawiedzie go ku wielkiej przyszłości, a ukochana kobieta u boku oraz wspaniały synek będą dla niego motywacją, by dążyć ku takiej właśnie przyszłości. A jednak demony, które od dzieciństwa tkwią w jego duszy, nie dają mu spokoju. Jack coraz częściej zagląda do butelki i w ten właśnie sposób decyduje o losie swoim i swoich bliskich. To takie typowe – najpierw impreza od czasu do czasu, potem coraz częstsze popijanie, pierwsze odwołane lekcje, przychodzenie do szkoły ciągle jeszcze pod wpływem alkoholu, a na końcu wydarzenia, które spowodowały, że Jack postanowił zostać abstynentem. Szło mi nawet dobrze, szkoda tylko, że na jego drodze stanęła w pewnym momencie „Panorama”.
W wyniku splotu okoliczności (które post factum wyglądają ja zaplanowane działanie sił, które stoją za wszystkim, co spotkało rodzinę w hotelu) Jack otrzymuje propozycję nie do odrzucenia – razem z rodziną mają przezimować w hotelu „Panorama”, najwyżej położonej ostoi luksusu w Stanach. Ma on być zimowym dozorcą, nadzorującym prace porządkowe, utrzymanie hotelu w stanie używalności, palenie w piecu etc. Dla postanowionego na krawędzi mężczyzny jest to ostatnia szansa na utrzymanie aktualnego życia i rodziny. Jeden krok, a zmiecie wszystko. Tylko czy aby przyjęcie tej posady to nie właśnie taki krok?
Na początku wszystko jest wręcz sielankowo, przynajmniej z punktu widzenia dorosłych. Jack z zapałem porządkuje hotel i jego otoczenie, a wieczorami kończy sztukę, której skończyć nie mógł przez długie miesiące. Wendy krząta się po hotelu, ciesząc się tym, że jej mąż nie pije i że wrócił do pisania. Jedynym, który nie odnalazł w „Panoramie” szczęścia jest ich mały synek – Danny. Mały już przed przeprowadzką zaczął mieć wizje, które tylko narastały po przeprowadzce. Tu widzi atakującego węża zamiast węża strażackiego, tam krew i kawałki mózgu, a w pokoju 217… Ale cicho-sza! Nie będę zdradzać szczegółów. W każdym razie czeka na niego mnóstwo straszliwych chwil, które mogłyby doprowadzić do szaleństwa dorosłego, a co dopiero takiego malucha.
Danny ma szczególny dar, potrafi m.in. widzieć rzeczy, które dopiero się wydarzą. Jego dar jest silny, bardzo rzadko spotykany. I to właśnie on przyciąga uwagę tego czegoś, co włada „Panoramą”. Tylko co to tak naprawdę jest? Jaka to siła czy siły? Skumulowane emocje setek ludzi? A może coś innego? W każdym razie Danny jest na celowniku tego złego, a ono nie zawaha się, użyje wszystkiego, co może by chłopca dorwać. Również jego własnego ojca.
„Lśnienie” to genialne studium psychozy, szaleństwa w czystej postaci. Jack podaruje chyba każdemu czytelnikowi ostrą jazdę po emocjach. I tu wcale nie chodzi o krew, młotek czy duchy, ale o to, jak powolutku i na początku niezauważalnie pojawia się coś, co steruje naszymi myślami, pojawiają się przemyślenia, które w zdrowym umyśle nigdy by się nie pojawiły. Podszepty, namowy… Do tego kusi powrót do alkoholu, który zapewne – tak sobie to tłumaczy Jack – rozwiązałby wszystkie jego problemy. „Panorama” wyciąga na wierzch wszystkie jego złe doświadczenia, koszmary z dzieciństwa, używa każdej słabostki przeciwko Jackowi, a to wszystko po to, by dorwać jego syna. Czy ojciec zwróci się przeciwko własnemu dziecku?
Bałam się czytać tę książkę. Jestem strasznym tchórzem. Drugie wyjaśnienie – zbyt łatwo jestem w stanie wyobrazić sobie to, co czytam. Nie wiem, które jest prawdziwe, wiem tylko, że właściwie nie chciałam jej czytać, bo bałam się, że nie doczytam. Ale otrzymanie drugiego tomu – „Doktor Sen” – spowodowało, że postanowiłam się przełamać. A i tak czytałam tylko w komunikacji miejskiej, w domu bałabym się za bardzo 😉
Ale przezwyciężyłam własne lęki. Przed tym samym staje młody bohater tej książki. Tylko jego wyzwanie jest niewymiernie większe od mojego. Ten maluch wzbudzał we mnie szacunek ilością wewnętrznej siły, był też nad wiek dojrzały, ale to łatwo tłumaczy dar, który posiadał.
Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie postać Jacka. Jak niesamowicie rzeczywisty był ten psychopata! Do tego doskonale opisana została jego droga do szaleństwa. Jedna z najlepiej dopracowanych, najbardziej realistycznych postaci literackich, z jakimi miałam do tej pory do czynienia.
„Lśnienie” – paradoksalnie! – było pierwszą książką Kinga, jaka zrobiła na mnie wrażenie przegadanej i trochę niedokończonej. Zastanawiałam się, o co chodziło z tymi wszystkimi mafiosami, którzy posiadali hotel na przestrzeni lat i czym tak naprawdę było to coś, które się tam zagnieździło. Mam więc nadzieję, że drugi tom zamknie całą historię!
Przegadana czy nie, ta książka i tak zasługuje na miano wyśmienitej lektury! Horror czy nie, ta książka to i tak genialny portret pewnego szaleńca. Polecam!
PS. Ekranizacji nie obejrzę, bo tego nie wytrzymam, ale uwielbiam Jacka i jestem pewna, że zrobił wyśmienitą robotę jako odtwórca głównej roli!

©
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2009
Oprawa: miękka
Liczba stron: 520
Moja ocena: 5/6
Ocena wciągnięcia: 5/6