Wydawnictwo: Media Rodzina, 2012
Oprawa: twarda
Liczba stron: 398
Moja ocena: 5,5/6
Ocena wciągnięcia: 6/6
*****
Ta książka trafiła do mnie przez zupełny przypadek. A, gdy tylko zajrzałam do środka, to poczułam, że będzie to lektura szczególna. Jednak najpierw kilka słów o fabule. Tym razem – jakże nietypowo – o fabule opowie Wam zwiastun książki. Uważam, że został zrobiony bardzo dobrze i warto go pokazać, obejrzyjcie!
Powiedzcie sami – czyż nie jest intrygujący? Do tego jeszcze to wydanie – niesamowita okładka, przejmujące fotografie, które powodują gęsią skórkę, cudeńko!
Chociaż elementy fabuły, takie jak osobliwe dzieci czy też używanie czasu do swoich celów, były już używane wielokrotnie, to autor potrafił skonstruować taką historię, że miałam w trakcie czytania poczucie świeżości pomysłu. Już sam opis potwora, który zamordował dziadka Jacoba, wzbudził mój delikatny niepokój, a potem było jeszcze bardziej przejmująco. W połowie książki czułam się nieswojo, a fakt ten potęgowało to, że czytałam ją głównie po nocach. Całe szczęście potem Riggs podarował mi trochę luzu, bo bałam się, że cały czas będę nasłuchiwać, czy nie człapie do pokoju jakiś stwór 😉
Autor wykazał się dużą kreatywnością przy tworzeniu bohaterów, są naprawdę osobliwi… Wielu z nich było tak naprawdę tylko tłem dla głównej grupki młodzieży, jednakże wszyscy charakteryzują się czymś specjalnym. Riggs postarał się o to, by dopracować każdego z nich, zachwycająco opisał również dom i ogród pani Peregrine. Jednakże najbardziej chyba urzekła mnie ona sama. Tak, jak sokół (łac. falco peregrinus) jest odważna, waleczna, ale oprócz tego cechuje ją odpowiedzialność, dobroć i zamiłowanie do swej pracy, która – jakby nie patrzeć – odznacza się tym, że musi strzec gromady dzieci i musi być z nimi praktycznie cały czas. Jest za nie w 100% odpowiedzialna. Inaczej zginą.
Jacob jest fajnym głównym bohaterem. Typowy młodzieżowy bohater-przeciętniak. Bogaty, ale nie rozrywana przez wszystkich dusza towarzystwa, raczej nieśmiały milczek. Śmierć dziadka budzi w nim potrzebę zbadania przeszłości, odkrycia tego, co przez lata pozostawało nieodkryte. Zarówno traumatyczne chwile związane z morderstwem tak bliskiej osoby, jak i to, co dzieje się potem szybko pomagają mu w dorastaniu. Jednak to pobyt na wyspie i spotkanie osobliwej gromadki pod pieczą pani Peregrine pozwala mu na rozbicie muru, którym się otoczył, uwierzenie w siebie i swoje możliwości. Tam odnajduje przyjaciół, zrozumienie, bliskość.
Riggs użył owoców swej wyobraźni do poruszania tematów ważkich i niełatwych. Można tu odnaleźć kwestię inności i jej odrzucania przez społeczeństwo, wręcz zagrożenia dla każdego, kto nie jest „standardowy” i nie wtapia się w tło. Są też kwestie takie, jak prawda, zagłada, wojna, relacje rodzinne. Tylko wszystko to ukryte – mniej lub bardziej – między wierszami.
„Osobliwy dom pani Peregrine” urzekł mnie i porwał. Bardzo mocno wczuwałam się w to, co działo się na kartach książki. Całość jest napisana prostym, ale eleganckim językiem, bez niechlujstwa i kolokwializmów. A zakończenie dało mi cień nadziei na kontynuację, na co zresztą bardzo liczę, bo brakuje mi takich książek.
Najbardziej niesamowity jest fakt, że ta książka powstała w tak dziwny sposób – Riggs miał dostęp do kolekcji tych nietypowych fotografii, Wpadł na pomysł stworzenia książki ze zdjęciami, poszedł do wydawcy, a ten zasugerował mu wysnucie opowieści ze zdjęć. I tak oto powstała ta powieść. Zapraszam do jej poznania!