
Kalina, dziennikarka, cierpi pod rządami nowej szefowej. Jakby nie dosyć było dotychczasowych zmian – naczelna wysyła ją do Siedlec, by zrobiła relację z offowego tygodnia mody. Kalina i moda! I to na dodatek w Siedlcach! Tylko, że na miejscu okazuje się, że to dopiero czubeczek góry lodowej! Trupy dawne, trupy niedawne, stalking, problemy rodzinne różnego rodzaju, przemoc i wiele innych tematów. A to wszystko w jeden tydzień!
Całość opowiedziana jest w lekki, nawet zabawny sposób. Autorce nie brak polotu i rozmachu, widać, że lubi pisać i ma wyobraźnię. Styl, który generalnie bardzo lubię, uważam, że za mało jest takich lekkich powieści obyczajowo-kryminalnych polskiego autorstwa. Szczególnie takich, które tak ważne tematy poruszają w lekki sposób.
Jednak nie mogę bezkrytycznie piać z zachwytu…
Po pierwsze – za dużo wszystkiego. Mnóstwo bohaterów, z których część jest do siebie dosyć mocno podobna w myśleniu i wypowiedziach, co nie ułatwia wczuwania się w ich losy. Za dużo tematów – nie liczyłam, ale chyba kilkanaście wątków upchniętych w jednej książce! A co drugi zasługiwałby na osobną powieść.
Po drugie – nie wiem dlaczego redaktor nie zrobił porządku z jedną sprawą – podziałem narracji. Narracja jest zróżnicowana, a zlewa się w jedno. Momentami miałam wrażenie, że jedno zdanie kończy jedna bohaterka, a kolejne zaczyna druga. A przecież wystarczy powiększony odstęp, akapit czy też inny sposób oznaczania zmiany narracji i już byłby porządek. A tak zatrzymywałam się co jakiś czas z mniej więcej taką miną…
Lubię, gdy robi mi się wodę z mózgu, ale dlatego, że dzieje się coś nagłego, jest jakaś zmiana w fabule etc., a nie dlatego, że nie rozumiem, kto teraz myśli jako narrator 😉
Ostatnim – ale już malutkim minusem – były „nagłówki” rozdziałów. Takie niby złote myśli. Moim zdaniem niczego do fabuły nie wnoszą, są zwyczajnie niepotrzebne.
A największym plusem tej powieści – oprócz wyobraźni autorki! – są bohaterowie drugoplanowi. Wyszli o wiele barwniejsi, ciekawsi niż główne bohaterki. Uwielbiam Finkę i bliźniaków, cudni są! Szczególnie Finka, ona sama by zasługiwała na bycie główną bohaterką jakiejś powieści, jest komiczna.
Mimo powyższych minusów jest w prozie Marioli Zaczyńskiej coś, co powoduje, że z chęcią sprawdzę, jaka będzie jej najnowsza – wychodząca w lipcu – powieść. Mam wielkie nadzieje, bo naprawdę uważam, że brakuje nam tego typu literatury, przydałaby się fajnie pisząca autorka. Liczę więc na Mariolę i jej fantazję!
PS. A dlaczego takie groźne jabłko w nagłówku? Sprawdźcie sami – w książce!
Liczba stron: 448