O mały włos, a przegapiłabym początek miesiąca! A tu już piąty grudnia, a fotopodsumowania niet, zgroza 😉 W każdym razie albo mija mi powoli pasja dokumentowania chwil, albo listopad miałam bardzo mało widowiskowy. Inna sprawa, że mój aktualny telefon raczej mnie wkurza działaniem i jakością zdjęć, więc i to może wpływać na zmniejszenie liczby fotek. W każdym razie po czasach, gdy było ich i po około 40 sztuk, czas na miesiąc, gdy było ich tylko 14. A jakich?
Oczywiście były książki!
Mansfield Park – przez zbieg różnych okoliczności dopiero co skończyłam czytać. Książki z kolejnego zdjęcia wszystkie (trzecia to nowy zbiór opowiadań Kinga) są już przeczytane, tak samo, jak i „Sekta egoistów”. Oczywiście nie wyrobiłam się jeszcze z ich opisaniem, ech… „Handlarz kawą” to prezent od Biblionetkołaja. A „Dziewczynę z pociągu” przeczytałam już dawno i nawet zdążyłam opisać – TUTAJ.
Były też kolorowanki, chociaż zdecydowanie było ich mniej (i generalnie gorsze jakościowo) – ze względu na leczenie kontuzji ręki. Na jednym ze zdjęć widzicie zresztą próbę nauczenia się delikatniejszego dociskania kredek do papieru 😉
A reszta to już różności zupełne…
Od lewej: prezencik, który dostałam od kontrahentki w pracy + kalendarz z pięknym widokiem, który chwilowo zdobi moje biurko, zanim zaczenie odliczać dni + deser, który uświetnił kolację po spotkaniu autorskim Katarzyny Puzyńskiej. Bardzo miły wieczór, pełen śmiechu.
Na początku listopada odwiedziła mnie z doroczną wizytą Mamuśka. Przez kilka dni oddawałyśmy się wielu przyjemnościom, m.in. zafundowałyśmy sobie nowe fryzury w mojej ukochanej Teksturze oraz uśmiałyśmy się niesamowicie na sztuce „Sextet czyli Roma i Julian” w Teatrze Buffo. Fajnie było! A ostatnie zdjęcie to moj sądny dzień, czyli chwile przed wyjściem z domu i ruszeniem do Polsatu, by brać udział w rozmowie o blogach książkowych. Pisałam o tym TUTAJ.
To tyle, zastanawiam się, co przyniesie mi grudzień. I czy z końcem roku nie zamknąć tego cyklu, może 2 lata jednak wystarczą…? Co Wy na to?
Od dawna próbuję się zmotywować do opisania fajnej młodzieżówki, którą zdecydowanie chciałabym wielu z Was polecić, jednak zapalenie gardła i krtani wyciąga ze mnie praktycznie wszystkie siły. I tak mija dzień za dniem…
By jednak nie zapadła tutaj zupełna cisza, to postanowiłam zastosować typową zapchajdziurę. Ale zapchajdziurę godną, jak rzadko! Bo zapewne pierwszy i ostatni raz miałam okazję wystąpić w telewizji! Gdzieś tam się w prasie rozbijałam, w radiu wypowiadałam się już dobrych kilka razy, ale telewizja? Stres mnie prawie zeżarł, całe szczęście odpuścił, gdy musiałam skupić się na słuchaniu pytań i odpowiadaniu. A czy z sensem… Nie wiem, jeszcze siebie nie obejrzałam, mimo tego, że nagranie było w piątek. Ponoć wyszło dobrze, kiedyś sprawdzę 😉
W piątek, 20 listopada (czyli dzień przed moimi urodzinami, niezły prezent!) miałam przyjemność gościć – razem z Zacofanym w lekturze – u Mariusza Ziomeckiego w programie „Prawy do lewego, lewy do prawego” w Polsat News 2. I chociaż polityka zeżarła nam część minut, to udało się chwilę porozmawiać o blogach książkowych! Przeżyliśmy, teraz nawet miło będzie powspominać, ale stres był okrutny!
PS. Jeżeli nie lubicie polityki, to polecam oglądać od 36 minuty. A jeżeli komuś nie działa poniższy filmik, to zapraszam do źródła – TUTAJ.
Ciekawe, czy uznacie wrzesień za wart oglądania, w dużej części wyszedł mi dosyć monotonny. Może dlatego, że jest to czas, w którym mam mnóstwo roboty, więc głównie siedzę i pracuję, a nieliczne wolne chwile staram się wykorzystać na relaks. Chociaż różnie z tym bywało, bo biegałam też po lekarzach, po sklepach (szukanie ubrania na imprezę firmową – koszmar!). Ale przechodząc do rzeczy, to mój wrzesień był taki…
Było duuuuużo kolorowankowego szczęścia!
Uwielbiam kolorowanie coraz bardziej. Stale uczę się nowych rzeczy, technik, doboru kolorów, sprawia mi to masę frajdy. Tylko muszę trzymać rękę na finansowym pulsie, by nie przepuścić połowy pensji na zeszyty i przybory 😉
Był rodzinny przedłużony weekend w Trójmieście i okolicach 🙂
Pogoda trafiła nam się mocno w kratkę, ale i tak było cudnie. Uwielbiam polskie morze i uwielbiam Trójmiasto, jak mi się znudzi kiedyś Warszawa, to się przeprowadzę.
Było sporo zachodów słońca i jesiennych zdjęć uroczych 😉
Pięknych widoków dookoła jest naprawdę sporo, tylko dni coraz krótsze i coraz bardziej ograniczone są możliwości ich łapania, a szkoda!
Były książki, chociaż mało ich zdjęć ostatnio, bo najczęściej czytam w komunikacji miejskiej i w podróży, a wtedy raczej fot nie robię.
Na pierwszym zdjęciu widzicie fragment pierwszego tomu trylogii V.C. Andrews, który pojawi się w księgarniach w listopadzie. Trzy książki z kolejnego zdjęcia już dawno przeczytane, ale ciągle nie mogę się zmotywować do ich opisania. A ostatnia od dzisiaj w czytaniu, bardzo jestem ciekawa wrażeń.
Było też – kolejny raz z rzędu – Blog Forum Gdańsk, gdzie w końcu byliśmy książkowo lepiej reprezentowani!
Impreza zasługuje na opisanie w osobnej notce, niech tylko znajdę chwilę. Było ciekawie, wesoło, w niesamowitym miejscu (polecam ECS!), a na dodatek przyjechałam z Kindlem! Orange zorganizowało bingo, 4 z 5 czytników zgarnęli blogerzy książkowi 🙂 Ciekawe, kto był piątym szczęściarzem!
No i na koniec różności:
Rzut okiem na centrum przed zniknięciem w otchłaniach Dworca Centralnego. Storczyk wyznający miłość 🙂 Oraz gazetka o whiskey. Czyli garść pierdołek 😉
To byłoby na tyle, dosyć monotonnie, przyznaję. Październik ma szansę być bogatszy w wydarzenia, ale zobaczymy…
Ruszam w podróż, kierunek Gdańsk! Kolejny raz mam szczęście być zakwalifkowana do uczestniczenia w najciekawszej imprezie blogowej roku, czyli w Blog Forum Gdańsk. Już nie mogę się doczekać, tym bardziej, że w tym roku będzie też dwójka blogerów książkowych, których bardzo lubię, czyli Padma i Oisaj! W końcu będzie nas więcej!
Cały program obejrzeć będzie można także online, do czego serdecznie zapraszam, bo zapowiada się ciekawie! Chętni niech zerkną na transmisję, a jak mi nie wierzycie, to tutaj jest program. Będzie się działo! No i przyda mi się aktualnie takie silne przypomnienie, że jest wśród blogerów spora grupa fajnych, pozytywnych osób 😉
Pierwszy raz odkąd bloguję zdarzyło mi się przegapić rocznicę! A przecież wczoraj upłynęło zacne 6 lat odkąd prowadzę tego bloga! Wcześniej było sporo innych, ale ten przetrwał najdłużej. I chociaż cały czas zastanawiam się, czy warto to ciągnąć, to stwierdziłam, że jednak taką rocznicę warto zanotować 🙂
A więc… 6 lat minęło. Blogowanie zmieniło w mym życiu bardzo wiele, prawie wszystko. Chodzi za mną pomysł na wpis na ten temat, ale ciągle się zastanawiam, czy warto. W każdym razie – dziękuję Wam wszystkim! I tym, którzy są ze mną od początku (są tu jeszcze takie osoby?!), jak i tym, którzy dołączyli później 🙂 Tym, którzy bywają regularnie i tym, którzy bywają raz na jakiś czas. I tym, którzy od czasu do czasu się odzywają w komentarzach, jak i milczkom. Nie ukrywam, że świadomość, że ktoś tu zagląda i czyta jest dla mnie bardzo, bardzo ważna.
Niezła rocznica, nie ma co! A w ramach świętowania zapraszam nie na tort, a na pierwszy wpis o książce 🙂
Jestem szczęściarą, która obserwuje rozwój Blog Forum Gdańsk od samego początku. Gdy nie mogłam być na pierwszej edycji, to oglądałam ją online, mimo kiepskiej jakości łącza, którym wtedy dysponowałam. Miałam jednak niewątpliwą przyjemność uczestniczenia w kilku edycjach i stwierdzam, że ta impreza niesamowicie się rozwija!
Gwiazda vs. człowiek
To, co rzuca mi się w oczy, to powolna transformacja od podejścia bloger-gwiazda do podejścia bloger-człowiek. Pewnie, nigdy nie zniknie z nas całkowicie ta chęć błyszczenia, bycia docenianym „pieszczoszkiem tłumu”. To nie pasuje do słynnego ego blogera (tak, wiem, uogólniam!). Jednak w przeszłości miałam silne wrażenie, że właśnie to jest najważniejsze dla publiki, to też w dużej części przez moment przewijało się w prezentacjach. A powoli coraz wyraźniej widać transformację. Coraz częściej mówi się o wartościach, o jakości działania, o człowieczeństwie. Pojawia się nawet słowo „misja”. I wiem, zaraz pewnie odezwie się ktoś, że przecież nie każdy z nas musi mieć misję! Faktycznie. Nie musi. Ale wielu z nas zwyczajnie do tego momentu dociera i czuje, że ją ma. I to fantastycznie zmienia ich sposób blogowania, przynajmniej takie mam wrażenie, obserwując te osoby.
Wartości
Słowo, które jest dla wielu osób niewygodne, wręcz niepożądane. A na Blog Forum Gdańsk pojawia się od mniej więcej trzech lat coraz częściej. W tym roku były też świetne prezentacje na temat wartości, szacunku do samego siebie i do naszych czytelników/widzów, o rozwoju, samorefleksji, byciu w zgodzie z samym sobą, podążaniu za wewnętrznym kompasem.
Marka
O marce osobistej, zaufaniu, rozwoju, kapitale reputacji mówiła Joanna Malinowska-Parzydło. Zostawiła po sobie interesujące przesłanie – że wyrobienie sobie marki premium oznacza wolność, bez potrzeby ciągłego lansu i jakiegokolwiek sprzedawania się. Ciekawy punkt do rozważenia.
Wewnętrzny kompas
Kolejne wystąpienie – i tu od początku nie miałam wątpliwości, że będzie świetne! – które zrobiło na mnie wielkie wrażenie, to występ Konrada z Halo Ziemia. Konrada usłyszałam pierwszy raz na Gali Blog Roku i od tamtej pory obserwuję go z podziwem. Niesamowity człowiek, świetny bloger! W Gdańsku mówił właśnie o potrzebie bycia docenianym, ale także o tym, by w życiu kierować się wartościami, znać swoje motywacje, szanować swoich czytelników i to właśnie dla nich tworzyć jakościowego i transparentnego bloga. O tym, jak ważne jest to, co i jakiej jakości oferujemy. W czasach zalewu byle jakości jest to dla mnie głos szczególnie ważny, za dużo dookoła nas śmiecia różnego rodzaju, a już w Internecie szczególnie. Dlatego, gdy tylko pojawi się na YouTube wystąpienie Konrada, to posłuchajcie i pomyślcie nad nim.
Szacunek i pomoc
Niesamowicie zaprezentował się (i tu też nie miałam wątpliwości!) Michał z Jak oszczędzać pieniądze? Blog Michała podczytuję od dłuższego czasu, jego samego uwielbiam, jest dla mnie symbolem człowieka pełnego pasji, radości życia i szacunku do innych ludzi. Dał czadu i na BFG! Niby o pieniądzach, a o życiu i człowieku. O tym, jaka była jego droga do momentu, w którym teraz jest. O przeszkodach i o tym co „zagrało”. O jakości blogowania, tzw. slowbloggingu, o misji pomocy czytelnikom, o tym, jak cieszy go to, że pomaga im zmieniać życie. O pieniądzach też było, chociaż inaczej niż wszyscy się spodziewali. Naprawdę wspaniała prezentacja, serdecznie polecam jej obejrzenie!
Warto wspomnieć o prezentacji Moniki Kamińskiej o stałym sprawdzaniu, czy ramy, które sobie nałożyliśmy ciągle nam pasują (dla mnie bardzo adekwatne, bo wiem, że mam dosyć „pisania 5 lat o kremach”) oraz świetne show Jarka Kuźniara o prezentacji przed kamerą (i nie tylko), wyśmienita robota!
Do tego jeszcze wystąpienia blogerów zagranicznych, które uświadomiły nam, w jak komfortowych warunkach blogujemy i jak mało ważne są wojenki o jakieś foto, wpis czy hejterzenie w porównaniu z krajami, gdzie blogowanie to jeden z aspektów walki o wolność. Dobrze mamy, braci, blogowa, oj dobrze!
Summa summarum
Te wystąpienia to takie moje „gwiazdki” tegorocznego BFG. Jednakże całość uważam za bardzo udaną i cieszę się, że miałam okazję uczestniczyć w tym wydarzeniu! To był pierwszy rok, gdy większość czasu i uwagi skupiłam na merytoryce – słuchałam wystąpień z wytężoną uwagą, dyskutowałam o nich, a później zastanawiałam się, jak to, co usłyszałam ma się do mnie. Pewnie, że były słabsze wystąpienia i panele, ale wolę podkreślić te, które były dobre, taka nagroda za jakość.
Oczywiście, czas w kuluarach jest dla mnie niezmiennie ważny. Super, że miałam okazję spotkać znane mi już osoby, ale także świetnie, że poznałam sporo nowych. To jest dla mnie niezmiennie jeden z największych plusów tej imprezy – możliwość spotkania osób, których normalnie nie miałabym szansy spotkać oko w oko. Dzięki niej odkrywam niesamowite osobowości i wielkich pasjonatów, wychodzę na świat z tego mojego książkowego kąta i widzę szerzej!
Bardzo się cieszę, że coraz częściej skupiamy się na sprawach ważnych. Bardziej na głębi, mniej na błyszczącej powłoce. Nie wiem, jaka będzie przyszłość tej imprezy, ale taki kierunek mi się podoba. Zastanawiam się jednak, czy rzeczywistość nie wymusi powrotu do pomysłu dwóch (lub więcej) ścieżek i idei warsztatów. Przyszło mi to do głowy po sesjach z Jarkiem Kuźniarem, ale nie tylko. Jednak sposób przedstawiania treści przez nas samych, wpływa na to, co jest dla nas najbardziej interesujące. Jeżeli jednak wróci pomysł takowego podziału, to będzie potrzeba bardzo ścisłej współpracy dotyczącej programu i panowania nad czasem. Bo pamiętam, że to był problem np. na BFG odbywającym się na stadionie. Może rozwiązaniem byłoby mniej sesji, ale dłuższe? Nie wiem, organizatorzy znajdą dla siebie najlepszą ścieżkę, jestem tego pewna.
A propos organizatorów – zrobiliście fantastyczną robotę! Zarówno miejscówka (Teatr Szekspirowski!), jak i rozpieszczanie nas na wszystkie sposoby (świetna kawa, ciasteczka, czekoladki, wszelaki wodopój, strefy odpoczynku i gier etc.) – chapeau bas! Pewnie w niedzielę wieczorem padliście na twarz, ale wiedzcie, że wypuściliście po tym weekendzie grono szczęśliwych blogerów, zainspirowanych i zmotywowanych do dalszej pracy!
Znowu się rozpisałam, nie umiem pisać krótkich relacji, trudno! BFG jest dla mnie bardzo ważną imprezą, zawsze czekam na wyniki naboru z drżeniem rąk i lękiem w sercu, a potem wracam z Gdańska szczęśliwa i pełna zapału na następne miesiące. Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną przez ten weekend, to dzięki Wam!
PS. Zdjęcia należą do Blog Forum Gdańsk, do mnie i do autorki bloga Haart.
Oisaj z Tramwaju nr 4 nie wytrzymał i napisał kilka słów a propos zachowań wśród blogerów książkowych. Uważam, że ma chłop rację. Poza tym mam silne przekonanie, że sytuacja w naszym kąciku zrobiła się dziwna i nie wiem, czy zmierza w dobrym kierunku. Bagienko takie… I dlatego – mimo że od dłuższego czasu nie piszę tutaj o blogosferze książkowej – postanowiłam zarekomendować wpis Janka.
Chciałam Was serdecznie zaprosić do oglądania transmisji na żywo z Blog Forum Gdańsk, najstarszej i najważniejszej konferencji blogerów w Polsce. Kolejny raz mam zaszczyt i niewątpliwą przyjemność należeć do grona wybrańców, którzy dzisiaj i jutro będą na sali w Teatrze Szekspirowskim, napawając się atmosferą i towarzystwem tylu bardzo inspirujących osób 🙂 Ale od jakiegoś czasu być z nami może każdy, bo organizatorzy zapewniają relację na żywo.
Program w tym roku wygląda bardzo obiecująco! Ja cieszę się szczególnie np. na: „Gdy bloger chce zostać pisarzem” (dla mnie ciekawe ze względu na tematykę bloga i branżę 😉 ), „W masce czy bez maski? Rzecz o prywatności b(v)logera”, „Rzetelność sekretną bronią b(v)logerów” czy „Konstruktywna krytyka b(v)logosfery„. Ale ciekawostek zapowiada się wiele, np. bardzo interesujące popołudnie z blogerami spoza Polski. Sprawdźcie program, a na bank znajdziecie coś dla siebie!
Miała być recenzja, ale po wczorajszym dniu (i dzisiejszym doczytaniu „Gniewu” Miłoszewskiego!) nie mam sił, będzie zbiór różności. Wczoraj pobudka o 5:30, podróż do Olsztyna, spotkanie z blogerami (i nie tylko) a propos współpracy z wydawnictwami i agencjami, potem już bardziej towarzysko – obiad w miłym gronie, „wystawa autorów”, chwila relaksu z organizatorkami Festiwalu do Czytania i już byliśmy w Polskim Busie do W-wy. Tylko, że zamiast trzech godzin jechaliśmy ponad pięć, bo natknęliśmy się na drodze na śmiertelny wypadek. Oczekiwanie na lekarzy, policję, prokuratora, stanie w gigantycznym korku, a potem szaleństwo objazdów i już byliśmy w domu, koło 1 w nocy. Nie mam sił na myślenie.
Przed spotkaniem, razem z Maciejem Marciszem z Business & Culture oraz olsztyńskim Czytusiem
Już od tygodnia chciałam się Wam pochwalić efektami ogarnięcia bałaganu w zgromadzonych tutaj książkach. Jak wiecie – po trzech latach mego pomieszkiwania – właściciel kawalerki zakupił regał. Wcześniej nie miałam nawet półki, a książki leżały w szafach, szufladach, na półce pod ławą, na ławie etc. Regał aż tak wiele nie zmienił, za mały jest 😉 Ale trafiła na niego część książek, reszta dalej koczuje pod ławą i w jednej z szaf wnękowych. Ale za to zebrałam znowu ze 30 do oddania, już pisałam do zarządzających bibliotekami w dzielnicy. I zastanawiam się, czy nie dołożyć jeszcze 30 egzemplarzy. To dobry rok, w końcu się zaczęłam brać za siebie! Tylko ciągle problemem jest to, że 80% zbioru jest u rodziców i tam ciągle mam z czym walczyć 😉 Po kliknięciu w zdjęcie możecie sobie powiększać jego fragmenty – jeżeli oczywiście tylko macie na to ochotę!
Pewnie niektórzy zejdą na zawał, bo „jak można tak książki upychać!”. Ale to tylko świadczy o tym, że mają jeszcze dużo wolnego miejsca dookoła siebie 😉 A, górna półka nie jest pełna do końca, jest to miejsce przewidziane na książki, które aktualnie czytam, dołączą do reszty już niedługo.
Ciekawa jestem, kiedy znowu zapełni się ta półka pod ławą i zaczną gromadzić na nowo stosy na ławie…
A przy okazji „pitolenia” chciałam jeszcze zaprosić wszystkich będących w środę w Warszawie na spotkanie z przeuroczym i interesującym autorem, czyli…
Ja już zaklepuję sobie miejscówkę w pierwszym rzędzie, bo tegoż autora od lat mocno cenię i należy do moich ulubieńców.
A teraz już zostawiam Was w spokoju i uciekam na „Nosorożca” do Teatru Dramatycznego. Życzę udanego popołudnia i wieczoru!
Już w ten weekend w Olsztynie odbędzie się druga edycja Festiwalu do Czytania! Chciałabym Was na niego serdecznie zaprosić, uważam, że impreza jest fajna i warta promowania. Program zapowiada się interesująco, z chęcią wezmę udział w kilku punktach programu. Ale szczególnie chciałabym Was serdecznie zaprosić na spotkanie dla blogerów! A konkretnie:
Rozmawiać będziemy o współpracy na linii bloger – wydawnictwo / firma. Muszę napisać, że mam pietra. Bo to jednak jest coś nowego. Prowadziłam przez jakiś czas szkolenia, ale takie spotkanie to jednak trochę inna bajka. Pomijam już fakt, że zwyczajnie boję się, że na sali będziemy tylko my we dwójkę i organizatorzy 😉 Trzymajcie kciuki!
PS. A jeżeli chcielibyście się zapisać na wydarzenie, to znajdziecie je TUTAJ.