Luty był dziwacznym miesiącem. Z jednej strony ostatni miesiąc pracy, z drugiej pełno spotkań, wyjazd do Wrocławia, masa różnych wydarzeń. Dużo dziwnych jazd nastrojowych, potężny dół też zaliczony. Właściwie to dobrze, że już ten miesiąc minął. Mimo że zakończył się tym samym pewien piękny etap mego życia.
W lutym przeczytałam 8 książek plus dwie kolejne po połowie, więc teoretycznie można przyjąć, że dziewięć 😉 Zaprezentowałam tylko jeden stos z nowymi nabytkami. Pod koniec lutego zakończył się 13 miesiąc bez kupienia książki. Jak widać, rok nie okazał się dla mnie datą graniczną, kompletnie mnie nie ciągnie do kupowania. Chwila, gdy mam ochotę kupić książkę pojawia się mniej więcej raz na 2-3 miesiące, jest krótka i mało intensywna.
W lutym przeczytałam:
– 3 książki do recenzji,
– 2 książki własne nierecenzyjne,
– 2 książki pożyczone,
– 1 książkę w ramach zlecenia roboczego.
W lutym na mej liście czytelniczej zdecydowanie rządzili mężczyźni! Aż 7 przeczytanych przeze mnie książek napisali panowie, a tylko 1 książka wyszła spod pióra kobiety. Za to idealnie zbalansowana była relacja autorów polskich i zagranicznych – przeczytałam po 4 książki z każdej z tych kategorii. 6 z tych książek już opisałam na blogu, 1 czeka na recenzję, a tej roboczej nie będę tutaj opisywać. Uważam to przełożenie za świetny wynik!
Średnia ocena przeczytanych książek była w lutym bardzo wysoka i wyniosła aż 4,9! Jak jasno widać – czytałam bardzo dobre książki. W sumie przeczytałam 2332 strony, co daje średnio 292 strony na książkę, czyli o kilkadziesiąt mniej niż w styczniu. To wyjaśnia też, dlaczego suma przeczytanych stron jest mniejsza niż styczniowa, mimo tego, że przeczytałam niby o jedną książkę więcej.
Odkrycie miesiąca? Tutaj wybiło się ponad inne książki „W odbiciu” Jakuba Małeckiego. Pisałam o tej książce TUTAJ, wiec się nie powtarzam. Ale w tym miesiącu aż 5 książek otrzymało piątkową ocenę, to naprawdę spora liczba porównując do liczby przeczytanych w całym miesiącu książek 😉
Gniot miesiąca? Naprawdę nie mogę tym mianem określić żadnej przeczytanej przeze mnie w lutym książki. Jest to zwyczajnie niemożliwe w sytuacji, gdy najniższa wystawiona ocena to 4,5! Sama jestem w szoku, dawno nie było takiego miesiąca, czuję się wręcz nieswojo 😉
Luty był dalszym miesiącem zmian i adaptacji tematycznych. Były filmiki – okołoksiążkowe (jak ten czy ten), ale też taki lekko od czapy, związany z blogerami. Były notki okołoksiążkowe – o unikaniu myślenia i o zakładkach. Były też dwie relacje z wydarzeń – z debaty “Blogerzy i dziennikarze – czy powinny ich obowiązywać takie same zasady?” oraz szkolenia „PR i reklama w blogosferze”. Wiem, że nie wszystkim mym czytelnikom te zmiany się podobają, ale cóż, ten blog ma odzwierciedlać to, co dla mnie ważne i co mnie interesuje, więc nie przewiduję – nie wiem czy już na zawsze, czy na jakiś czas – powrotu do pisania tylko i wyłącznie recenzji. Blog to twór żywy, odzwierciedla to, co mi w duszy gra.
Plany na marzec? Nie ma takowych. Zbyt wiele się w mym życiu dzieje i zmienia, bym robiła jakiekolwiek plany. Oczywiście, będę czytać tyle, ile się da i na ile będę miała ochotę, ale poza tym nic innego nie zakładam.
Bardzo dobrze, że piszesz nie tylko recenzje. Blogów z wyłącznie recenzjami jest mnóstwo, a Twój jest tylko jeden 😉
I gratuluję 13 miesiąca BKK! (bez kupienia książki :P)
PolubieniePolubienie
Alith – dzięki za wsparcie 🙂 I w jednym, i w drugim temacie. To dla mnie ważne 🙂
PolubieniePolubienie
13 miesiąc beż kupienia książki? MEGA GRATULACJE! Jak to zrobić?
PolubieniePolubienie