Oprawa: miękka
Liczba stron: 94
Moja ocena: 3,5/6
Ocena wciągnięcia: 4/6
*****
Na pierwszej stronie poznajemy Zoila, pracownika elektrowni. Czeka on na samolot, który… zamierza porwać. A dlaczego? Czy jest terrorystą? Bojownikiem o wolność naszą i waszą? Psycholem? Odpowiedź Was zapewne rozczaruje: on to robi z miłości, a właściwie z zawiedzionej miłości.
A to wszystko przez zlecenie otrzymane z jego miejsca pracy. Został wysłany do bardzo skromnie urządzonego i przeraźliwie zimnego mieszkania dwóch młodych kobiet – Astrolab i Alienor. Astrolab jest piękna, pociągająca, a Alienor jest lekko upośledzoną – jak to nazywa bohater – debilką. W kwestionariuszu wpisane jest, że właścicielka jest pisarką, ale która z nich jest właścicielką?
Zoil zakochuje się po uszy w Astrolab. Znajduje kolejne powody, dla których musi odwiedzić ich mieszkanie, by tylko spotkać się z kobietą, która go zafascynowała. Astrolab także powoli odwzajemnia jego zainteresowanie, jednakże ich droga do szczęścia jest ściernista – jego ukochana obiecała samej sobie, że będzie się zawsze opiekowała Alienor i nie będzie robiła niczego, co mogłoby jej zaszkodzić. A znowóż Alienor nie ma poczucia dyskrecji i hm… wstydu – z zamiłowaniem obserwuje zakochanych, patrząc intensywnie, jak się całują. To znowu krępuje Zoila. Próbuje on różnych sposobów, by móc spędzać czas sam na sam z ukochaną, jednakże w pewnym momencie traci cierpliwość, a od tego droga jest już krótka do momentu, w którym poznajemy naszego bohatera.
Nie jest to pierwsza książka tej autorki, którą czytałam. I w porównaniu z chociażby „Kwasem siarkowym” ta książka jest zdecydowanie słabsza. Niestety, nie czuję satysfakcji z jej lektury. Tzn. widzę, że jest to książka niezła, trochę ponad przeciętność tej autorki, ale czegoś mi brakuje. Tego tajemniczego „czegoś” 😉 Poczułam, że autorka tylko liznęła tę historię, poczułam jakby nie była ona porządnie rozwinięta. Ja wiem, że Nothomb bardzo dobrze się odnajduje w krótkich formach, ale to już była dla mnie zbyt krótka forma w stosunku do kalibru fabuły. Również bohaterowie, a szczególnie obydwie bohaterki wydały mi się tylko zarysowane, jakby nie skończone. Zabrakło mi tego sławnego „haka” Nothomb, który gwarantuje, że jej książki czyta się z wypiekami na twarzy.
Nothomb utarła sobie pewien schemat i jego się trzyma, mniej lub bardziej ściśle. Miłość, sława, spełnienie, związki międzyludzkie, dosłowny, lekko dosadny język, ludzie otyli, niepełnosprawni, z kłopotami psychicznymi. Wyżej wspominany „Kwas siarkowy” mną mocno trzepnął, dał mi popalić (tym bardziej, że czytałam go w podróży i musiałam jednak stopować swoje reakcje 😉 ), a tutaj tego niestety nie było.
Jednak jest to ciągle ciekawa książka, szczególnie jeżeli ktoś nie zna stylu autorki, metod, które używa. Jest to interesujące studium obsesji – obsesji różnorakiej, wywnioskujecie z lektury sami, o jakie rodzaje mi chodzi.
Miłośnicy tej autorki (do których generalnie i ja się zaliczam) poszują się pewnie lekko zawiedzeni – tak, jakby nic nowego, tylko podobna historyjka do innych w jej stylu. Osobom, które autorki jeszcze nie znają – polecę. Jeżeli lubicie powieści z zacięciem psychologicznym, o trudnych tematach i raczej krótkie w formie (100-150 stron), to śmiało sprawdźcie, jak Wam się spodoba!
Nie będę udawać, że czytałam Twój tekst, skoro mnie Nothomb ni grzeje ni ziębi – raz kiedyś czytałam i nawet nie pamiętam swoich wrażeń po tamtej książce, nawet jeśli były pozytywne, to wyblakły, a dla mnie to znak, że nie wytrzymała próby czasu.
Ja tu w innej sprawie – chyba ci się finta lekutko rozjechała:)
PolubieniePolubienie
Masz moderację komentarzy, czy to znak, że nadaję z innego adresu?
PolubieniePolubienie
Znak, że z innego adresu 😀
Ale o co chodzi? Gdzie mi się finta rozjechała? Bo nie czaję :S
PolubieniePolubienie
Bardzo skromnie objętościowo książka, lecz zaciekawiła mnie historią, dlatego chętnie ją poznam.
PolubieniePolubienie
W bocznym pasku zakładek jest tylko kod, nie ma banera, przynajmniej patrząc z domu tego nie widziałam.
PolubieniePolubienie
Cyrysia – spróbuj, kto wie?
Kalio – aaaa… Widzisz, wczoraj próbowałam z widgetem na WP – nie wyszło, więc spróbowałam z kodem na blogi, ale okazało się, że też nie działa. A zapomniałam potem usunąć ten kod i tak sobie wisiał – dzięki za czujne oko 😀
PolubieniePolubienie
To raczej nie moje „klimaty”, twórczości autorki również nie znam – zdecydowanie nie sięgnę
PolubieniePolubienie