„Księga Sandry” Tamora Pierce

Wydawnictwo: Initium, 2011

Oprawa: miękka

Liczba stron: 287

Moja ocena: 5/6

Ocena wciągnięcia: 5/6

1 tom cyklu „Krąg Magii”

*****

„Księga Sandry” pozwoliła mi wrócić myślami do okresu, kiedy myślałam podobnie, do bohaterów tej książki,  widziałam świat i życie w perspektwie podobnej do ich perspektywy. Do czasów dzieciństwa.

W ukryciu, na morzu, w sądzie oraz w szkole z internatem – tam właśnie mag Niklaren znajduje czwórkę dzieci – Sandry, Tris, Daję oraz Briara. Każde z nich straciło rodziców, w wyniku czego stracili akceptację społeczną i każde jest w poważnych tarapatach, które mogą się skończyć źle, wszyscy dostają od maga ciekawą propozycję. Mają trafić do wspólnoty Wietrznego Kręgu.

Po krótkim pobycie we wspólnych dormitoriach czwórka bohaterów trafia do Dyscypliny, odosobnionego miejsca, gdzie mieszkają tylko oni oraz ich dwie opiekunki. Tutaj spotykają pierwszy raz swoich współlokatorów, pojawiąją się pierwsze sympatie i animozje. Bo przecież są tak różni pod każdym względem – charakteru, pochodzenia, doświadczeń, sfery społecznej. Pierwsze dni są raczej ciężkie, docinki, typowe stereotypy dotyczące ich pochodzenia, niepewność swego położenia. Powoli jednak przed dziećmi pojawia się cel ich pobytu – rozwój darów, talentów, których nie były nawet dobrze świadome. Każde z nich ma specyficzny talent związany w jakiś sposób z naturą. Władają (a właściwie dopiero zaczynają) roślinnością, metalem, przędzą (i po części światłem) oraz pogodą. Powoli – razem z Niklarenem – uczą się tego, co w nich czuwa, wykorzystywania swoich umiejętności, panowania nad nimi. Przeżywają razem różnorakie przygody, poznają lepiej swoich opiekunów. To wszystko powoli zbliża ich do siebie, jednak tak naprawdę połączy ich straszliwa, nieplanowana przez nikogo próba. Próba będąca wielkim zagrożeniem, grożąca śmiercią.  Czy poradzą sobie z wyzwaniem? Jeżeli tak – w jaki sposób? Czego się nauczą?

Szczerze pisząc, nie wiedziałam do końca, czego się po tej książce spodziewać. Otrzymałam piękną, lekko bajkową, pełną czaru i mądrości opowieść o dorastaniu, o sile wspólnoty, przyjaźni, o radzeniu sobie z obowiązkami i przeszkodami, o lojalności, wytrwałości i oddaniu. Pobyt w Dyscyplinie dał bohaterom możliwość odnalezienia swojego miejsca, poznania bliskości innych, nabrania pewności siebie, zrozumienia swoich umiejętności.

Książka ta idealna jest dla starszych dzieci, polecam ją z czystym sercem, przekazuje tylko dobre wartości, a na dodatek jest interesująca. Szczególnie, że pokazuje miejsce, gdzie to właśnie dzieci mogą odkrywać i rozwijać swoje umiejętności, robią to, co kochają i pragną, a dorośli im w tym pomagają. Czy to nie jest marzenie? 🙂 Jednak myślę, że książka ta dobra jest i dla dorosłego. Nie ma tu lejącej się krwi, pościgów, czy spektakularnej magii i olbrzymiego świata. Jednak jest świat bardzo ciekawy, wyważony, pełen relacji z naturą, przejmujący. I najzwyczajniej w świecie fajny – te sprzeczki bohaterów, ta walka w obronie szczeniaka, te wspólne chwile spędzone na dachu, to odkrywanie swych mocy. Wszystko to zupełnie mnie oczarowało, poczułam się, jakbym wróciła do dzieciństwa 🙂 Magia jest tutaj widoczna w sposób delikatny, połączony z codziennym życiem, siłami natury,  nie ma różdżki i hokus-pokus.

„Księga Sandry” mnie urzekła, włączyła w tę ciekawą i sympatyczną opowieść. Język jest w sam raz – nie ubogi, nie bardzo trudny. Autorka zbudowała może nie najbogatszy, ale bardzo przekonujący świat, stworzyła bohaterów z krwi i kości. Każdy dzieciak ma coś w sobie, znamy ich doświadczenia, widzimy rozwój, budowanie relacji. W „Księdze Sandry” widzimy także jak ważny jest wpływ dorosłych na życie dziecka i jego charakter – od utraty lub odrzucenia, aż do znalezienia mądrych opiekunów i nauczycieli i ich akceptacji. Ta powieść ma jakby dwie twarze – jedna to niezbyt skomplikowana, lecz urocza opowieść o czwórce szczególnych młodych ludzi, a druga to opowieść o mądrości, współzależnościach, rozwoju.

Jedyne czego się uczepię to okładka. Bo o ile czcionka i stylistyka okładki oraz wnętrza książki bardzo mi się podoba, to już sama okładka kompletnie mnie nie przekonuje. Cóż ona ma przedstawiać? Sandry z wrzecionem w ręku w pozycji niewiadomej – stoi, leży, pełza na plecach? 😉 Na czym ona się znajduje? To ma być dach ich chaty? Jeżeli tak, to według mnie niezbyt trafnie ukazany. Wieża też nie jest dobrana w stylu do zdjęcia w tle, wygląda jak przyklejona 😉

Autorka trafiła do mnie pierwszą częścią cyklu. Będę więc niecierpliwie wyczekiwała pozostałych trzech części, w których będę mogła obserwować dalsze losy tej interesującej czwórki 🙂 Polecam młodszym i starszym fanom stonowanego i ciekawego fantasy!

13 myśli w temacie “„Księga Sandry” Tamora Pierce

    1. Przypadła mi do gustu, nie ukrywam 🙂 Ale ja lubię, jak w książce jest pokazane coś więcej, niż tylko naparzanki oraz rzucanie mięsem 😉 Oczywiście to jest komentarz ogólny, a nie do Ciebie, bo Twój gust znam przecież 😀

      Co do odpuszczania sobie – a wybór jest między czym a czym? 😉 Tutaj masz jeszcze czas, możesz czytać teraz, a możesz np. po drugim, trzecim, czwartym tomie 😀

      Polubienie

      1. No więc mam: Percy Jackosna, Książki pani Troisi, Felix Net i Nika pana Kosika a dzisiaj mi doszły ksiązki z Telbitu:) Wszysto to młodzieżowe fantasy;) Coś muszę odpuścić:)))

        Polubienie

      2. Nie mam pojęcia, co odpuścić 😉 O Kosiku wiem najmniej (a propos serii młodzieżowej), więc pewnie na niego by padło 😉 A co do „Księgi…”, to możesz najpierw przeczytać te, co masz, a potem sięgnąć po tę i kolejne już do tej pory wydane 😉

        Polubienie

  1. Czytałam już wiele recenzji chwalących tę książkę i coraz bardziej mnie do niej ciągnie 😉 Może, jak już uporam się z tym, co mam na teraz, sięgnę po nią, ale na razie będzie musiała poczekać.

    Pablo – nie dziwię Ci się, że masz taki problem. Ja też nie wiedziałabym co odpuścić, bo wszystko fajne ; )

    Polubienie

  2. Cóż, ja chyba nie dam jej aż 5, bo co prawda nie bardzo mam teraz czas na czytanie, ale znam siebie i wiem, że jak coś mnie pochłonie, to nieważne przeszkody w postaci zebrań z rodzicami czy inne bzdety – człowiek czyta w każdej wolnej chwili. Tej tak nie czytam. Chociaż książka nie jest zła. Dostrzegam jej zalety.

    Polubienie

    1. Viconia – życzę więc, by wpadła 🙂

      Kalio – mnie się ona bardzo podobał, lubię takie naturalne, niespieszne historie, gdzie docenia się ludzi i przyrodę. A jeszcze na dodatek wpasowała się świetnie w czas, kiedy na taką książkę miałam właśnie ochotę, więc podwójnie trafione 🙂
      Już nie mogę się doczekać tego, by przeczytać, jakie zalety dostrzegłaś i jakie będzie ogólne wrażenie.

      Molu – zdecyduj się, zdecyduj!

      Polubienie

Dodaj komentarz